O teatrze telewizji, czyli ktoś powiedział, że kiedyś było fajnie
O teatrze telewizji, czyli ktoś powiedział, że kiedyś było fajnie
Teatr telewizji jako forma przeniesienia „na żywo” spektaklu z teatru jest formą z konieczności ułomną. Co więcej – widzów świadomych nie wciąga, a widzów nieświadomych irytuje.
Szczęśliwe dni: 4 października
Ten felieton jest poniekąd listem miłosnym do mojego znakomitego sąsiada przez felietonową miedzę, Macieja Wojtyszki.
Inne historie: Rosja (3), czyli nad brzegiem Irtysza
Opowieść o tym, jak wreszcie zaczęłam pracę nad moim syberyjskim Świętoszkiem i za co tak naprawdę pokochałam Rosję.
O wielu możliwościach
Duch czasów, odczytywany do znudzenia, w milionie przetworzeń, powiada, że wszystko jest ważne albo wszystko nieważne. Tak jak w mainstreamowym teatrze: na wstępie scena jest czysta, a potem stopniowo mnoży się bałagan kiedyśsensów, kiedyśznaczeń, kiedyśuczuć.
De-instalacje
Wszystkich Czytelników proszę o uważną lekturę obu zamieszczonych poniżej historii, gdyż na koniec zostanie ogłoszony konkurs z nagrodami.