Upadanie na czas
Bo właściwie w Polsce unieważnił się postęp. Powiedzieć, że pod warszawskim Powszechnym w ostatnim sezonie starły się dwie Polski, to powiedzieć jeszcze niewiele. Choć żyliśmy przez lata w tej samej przestrzeni, to różnie płynął nam czas. Świetne Upadanie Árpáda Schillinga jest jak opowieść o podróży w czasie: dla jednej Polski to podróż do poczciwej przeszłości, dla drugiej – wyprawa do światów wciąż nieznanych.
A to dlatego, że fabuła przywodzi na myśl te wszystkie rozmowy o życiu i śmierci, które kilkanaście lat temu zalały polskie sceny. Te opowieści o tłumionych pragnieniach i skrywanych orientacjach, o uśmiechniętych rodzinach z wielkimi sekretami, o karierze siostry i finansowej mizerii brata (albo na odwrót). Te wszystkie sztuki, w których – jak z powagą lata temu pisaliśmy – „każdy mówi, lecz nikt naprawdę nie rozmawia”. Te wszystkie „mocne” i „ważne” sztuki, które pozwalały nam bez zniesmaczenia romantycznym patosem tych słów pisać, że teatr mówi o „ważnych” sprawach, i że jest „mocny”. Dziś wspomnienie tamtych dramatów wywołuje dyskomfort, jakby chodziło o oglądanie naszych zdjęć z okresu dojrzewania.
Dyskomfort, ale i zadziwienie, że te wszystkie historie mogą sobie funkcjonować w naszej rzeczywistości, jakby te kilkanaście lat nie upłynęło: wciąż są widzowie, którzy gotowi byliby na nie reagować tak, jak reagowała publiczność kilkanaście lat temu. Nie, nie chodzi mi o ponadczasowość tej mocno-ważnej dramaturgii (byłby to komplement dla tekstów, które mają wszelkie cechy produkcyjniaków). Od dłuższego już czasu co rano z zadziwieniem przecieramy oczy, widząc, że problemy, dyskusje, język, symbole, które wydawały nam się martwe, a w każdym razie pozbawione życia, wciąż są w stanie wywoływać emocje. Protesty po Klątwie były częścią tej zadziwiającej codzienności, która jest niczym podróż w czasie nakazująca stanąć twarzą w twarz z tymi, którzy jakby przespali kilkanaście ostatnich lat i teraz wyciągnęli stare transparenty, nie zadając sobie pytania o powody ich zakurzenia. Wydawało nam się, że „przepracowujemy” (pojęcie ze słowika słów mocnych i ważnych) lekcję za lekcją i że wszyscy wokół są w tej szkole postępu prymusami równymi nam. A tu, po Klątwie, pojawiły się demony przeszłości. I jak z nimi rozmawiać?
Árpád Schilling robi przedstawienie o bezradności w udzieleniu odpowiedzi na to pytanie. Bo przecież teatr ostatnich lat – wydawało się – z jednej strony stawał w obronie słabych, których wolny rynek, tempo zmian, a bardzo często i własne zaniechania wyrzucały poza orbitę godnego życia, a z drugiej – nieustannie podejmował jakiś dydaktyczny trud zwracania uwagi na problemy tych, którzy problemy mają. Upadanie jest polskim dramatem początku wieku w pigułce. Nie ma tu przerysowania. Choć chce się zgrzytać zębami, to tak wówczas pisano. Mamy więc Arka, uniwersyteckiego profesora ukrywającego przed żoną i córką, że jest gejem, i mamy Michała, szwagra Arka, największego nieudacznika świata, w niczym niepodobnego do swojej siostry – zaradnej, zadbanej i oczywiście zakłamanej Ewy. Poznajemy ich w momencie, gdy wszystkie pioruny fatum biją w nich jednocześnie – od coming outu po aborcję, od buntu córki po samobójstwo. Naraz. Wszystko naraz. Aż trudno zrozumieć, czemu taką dramaturgię nazywano realistyczną.
Tyle tylko, że Schilling nie kpi. Nie robi pastiszu i nie lubuje się w żenadzie. Interesuje go raczej relacja między aktorami i teatralnością a rolami i przedstawieniem. Scena jest niemal pusta – bardziej niż teatralne rekwizyty naszą uwagę przyciąga sceniczna machineria, odsłonięte kulisy, goła sznurownia. Aktorzy w tym przedstawieniu jednocześnie grają, i jednocześnie wciąż pozostają sobą, pokazując swoje zadziwienie rolą, zrozumienie bądź niezrozumienie dla bohaterów, komfort ukrywania się za postacią z dramatu i niewygodę odkrywania kogoś, kim by się nie chciało być. „To jest teatr – zdają się mówić każdym gestem. Tylko teatr. Teatr, jakaś konwencja, jakaś poetyka. Stylistyka i estetyka, których my, konkretni aktorzy, występujący tu pod własnymi imionami, dawno nie używaliśmy”. Rodzi się dziwne, pełne rozczarowania przedstawienie o bezradności. Rodzi się pytanie o język, jakim należałoby rozmawiać z tymi, dla których czas płynie w innym rytmie. O możliwość znalezienia takiego języka.
Bo powrót do przeszłości musi skończyć się w teatrze niepowodzeniem. Te zaangażowane, mocne i ważne sztuki sprzed kilkunastu lat dziś przypominają mieszczańskie farsy. Zażenowanie miesza się z uśmiechem. Ale szybko przychodzi refleksja: czy naprawdę wierzymy, że jakiekolwiek problemy ten nasz mocny i ważny teatr „przepracował”? Na ile wmawialiśmy sobie, że konwencja ma jakikolwiek związek z rzeczywistością? A jeśli nie konwencja, to co?
Schilling bez fajerwerków mówi o pewnej niemocy teatru w świecie dwóch prędkości. Bo czy można odpowiedzieć na zarzut nadmiernej awangardowości teatru powrotem do przeszłości? Dla tych, którzy naoglądali się teatru, po niesmacznych rodzinnych sztukach z początku wieku, powrót do tamtej estetyki jest powrotem do nieswojego świata. W co i co grać? – pyta Schilling. Z drugiej zaś strony, czy można uważać, że problemy, o których kilkanaście lat temu mówił tamten teatr, przestały być problemami?
Na Upadaniu jedni się śmieją, bo to zrozumiała reakcja na gagi rodem z mieszczańskiej farsy. Wielu śmiech tłumi. Ja tłumiłem i nie było to trudne. Wystarczyło sobie wyobrazić, że oto do teatru wchodzą widzowie ze świata innej prędkości; ci, którzy jeszcze niedawno manifestowali pod Powszechnym. Widzieliby konwencję, czy obrazoburczy manifest? Dydaktyczną komedię, czy „niebezpieczną promocję dewiacji”? Chcieliby rozmawiać, czy bić? Czy podróżując w czasie kiedykolwiek spotkamy się na pokojowym gruncie?
20-09-2017
Teatr Powszechny im. Zygmunta Hübnera w Warszawie
Upadanie
scenariusz na podstawie improwizacji aktorów: Árpád Schilling, Annamária Láng
tłumaczenie Patrícia Pászt
reżyseria: Árpád Schilling
dramaturg: Bence Bíró
obsada: Klara Bielawka, Arkadiusz Brykalski, Anna Ilczuk, Michał Jarmicki, Wiktor Loga-Skarczewski, Ewa Skibińska, Julian Świeżewski, Wiktor Loga-Skarczewski, Julian Świeżewski.
Premiera: 30.06.2017
Oglądasz zdjęcie 4 z 5
Powiązane Teatry
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Suspendisse varius enim in eros elementum tristique. Duis cursus, mi quis viverra ornare, eros dolor interdum nulla, ut commodo diam libero vitae erat. Aenean faucibus nibh et justo cursus id rutrum lorem imperdiet. Nunc ut sem vitae risus tristique posuere.