Strefa interesów

Ptaki krzyczą nieustannie, reż. Michał Telega, Ełckie Centrum Kultury

aAaAaA

fot. Łukasz Klimowicz

W pierwszych fragmentach wyreżyserowanego przez Michała Telegę przedstawienia na wizualizacji w głębi sceny widnieje data: „14 stycznia 1974 roku”. To dzień śmierci Günthera Theodora Niethammera (Grzegorz Sierzputowski), wrażliwca i miłośnika natury. Günther, słyszymy, umarł wśród tego, co było mu najdroższe – na łonie natury i w naturalnym środowisku jego ukochanych ptaków. Te bohater przedstawienia wielbił ponad wszystko. Chociaż – z jednym wyjątkiem. „Wrony trzeba wytrzeć z krajobrazu” – w padających ze sceny słowach lekkość miesza się z upiorną stanowczością.

Najpierw była książka. Ptaki krzyczą nieustannie. Historia Günthera Niethammera, esesmana i ornitologa z Auschwitz – znakomita non-fiction napisana przez Beatę Dżon-Ozimek i Michała Olszewskiego, wydana w 2023 roku przez Wydawnictwo Czarne. Grzegorz Sierzputowski, aktor i twórca teatralny, który pierwsze sceniczne kroki stawiał na deskach Ełckiego Centrum Kultury, przyszedł z nią do Michała Telegi. Konsekwencją tego spotkania stał się pomysł na wspólny projekt – monodram, który Telega zaadaptował i wyreżyserował, a Sierzutowski zagrał. Pierwsza prezentacja odbyła się podczas ostatniego Festiwalu Teatru Dokumentalnego i Rezydencji Artystycznej Sopot Non-Fiction. Na sopockiej Scenie Kameralnej Teatru Wybrzeże pokazano wówczas wersję work in progress – bardzo entuzjastycznie odebraną prezentację sfinalizowała długa rozmowa z twórcami konceptu, którzy opowiadali o okolicznościach krystalizowania się projektu, także i o samej lekturze książki Dżon-Ozimek i Olszewskiego. Niespełna trzy miesiące po sopockim pokazie pełną wersję monodramu zaprezentowano premierowo na scenie Ełckiego Centrum Kultury.

Opowieść o „ornitologu z Auschwitz” to rzecz precyzyjnie wyreżyserowana i znakomicie zagrana, a jej największą siłą jest dokumentalny dystans wobec swoistej „niecodzienności” samej historii. Oniryczno-horrorowa, bardzo efektowana scenicznie plastyka prowadzonej tu narracji nie rozmywa bowiem sedna całej sprawy – wstrząsającej powszedniości i banalności ludzkiego zła.

Ubrany w czarny strój Grzegorz Sierzputowski z uśmiechem wchodzi pomiędzy rozsiadającą się publiczność. Wybrane osoby prosi o naśladowanie ptasich głosów – ściągą jest dźwięk puszczany z telefonu komórkowego. Uruchomiony tak harmider gęstnieje, publiczność w większości ulega charyzmie „dyrygenta” i widownia wibruje od pisków, pohukiwań, świergotów. „Jeszcze do tego wrócimy, dobrze?” – zabawa ucina się równie niespodziewanie, jak się rozpoczęła. Postać grana przez Sierzputowskiego wchodzi w mrok spowijający scenę.

Scenografia Lusi Preschey to szkielet w kształcie prostokąta ustawiony na namalowanym na scenicznych deskach zarysie kwadratu. Obiekt ten pełnić będzie rozmaite funkcje, wiele z nich synchronicznie – stanie się klatką, zarówno dla zwierzęcia, jak i dla człowieka; będzie schronieniem czy punktem obserwacyjnym. Krajobrazem dla prostej, niepokojąco błyszczącej na tle ciemnej sceny konstrukcji są wizualizacje Jacka Kościuszki – kolaże łączące autentyczne dokumenty z czarno-białymi, surowymi grafikami.

Tak pomyślana przestrzeń jest tu topografią losów Günthera, młodego mężczyzny z dostatniej niemieckiej rodziny, który od dzieciństwa zafascynowany jest światem ptaków. Mimo pasji, którą automatycznie wiążemy z uważnością i czułością wobec świata, intelektualista Niethammer zgłasza się na ochotnika do NSDAP. Skierowany do KL Auschwitz zaczyna pracować jako obozowy wartownik. Posłusznie służy machnie śmierci, uczestniczy w masowej zagładzie. A równolegle niestrudzenie tropi ptactwo, które drobiazgowo kataloguje i opisuje. W okalającej jądro ciemności „strefie interesów” znajduje własne miejsce – upolowanymi zwierzętami zasila stoły obozowych zarządców, dzięki czemu bez większych trudności oddawać się może swojej ornitologicznej miłości. Po wojnie uparcie milczy, choć swoimi zeznaniami mógłby bardzo pomóc. Po odbyciu kilkuletniego więzienia do końca życia podgląda ptaki.

Telaga i Sierzputowski opowiadają losy Günthera szeregiem wieloznacznych, niemal symbolicznych obrazów, ufundowanych jednak na czytelnej linii czerpiącej z chronologii autentycznej biografii. To umiejętne połączenie tego, co nieuchwytne, niejasne z tym, co namacalne i bardzo konkretne znamionuje w zasadzie wszystkie warstwy przedstawienia. Centrum tak pomyślanego scenicznego świata stanowi postać wykreowana przez Grzegorza Sierzputowskiego. Osadzona na fundamentach świetnie zaadoptowanego słowa, ale równie mocno budowana za pomocą ruchu (wymagająca, wyrazista choreografia Anny Sochackiej) czy pracy z kostiumem (ponownie Lusia Preschey).

Niethammer Sierzputowskiego to w swej istocie jakiś rodzaj rozpaczliwej hybrydy – istoty łączącej człowieka i fantazję na temat zwierzęcia. Bohater rozczapierza palce i wygina nienaturalnie ciało, projektując na sobie samym uwielbianego ptaka. Plastyka scenicznej przestrzeni potęguje tę transformację – wizualizacje, światła i znakomita audiosfera (Jan Zajączkowski) przepoczwarzają nieustannie aktorskie ciało w (nie)ludzki obiekt o skomplikowanym statusie. Jest w tym geście jakaś porażająca prawda o bohaterze – chęć bycia człowiekiem i ptakiem jednocześnie, pragnienie zespolenia w jedność realności i fantazmatu. I wielkie fiasko tego marzenia, oddalające Niethammera zarówno od tego, co zwierzęce i od tego, co ludzkie. Bo nie da się, czytamy wyraźnie w przedstawieniu, odwrócić od odpowiedzialności. W konsekwencji Günther staje się ponurym, żałosnym straszydłem – w nazistowskim mundurze, którego jeden z rękawów naśladuje ptasie skrzydło. Groźnym, ale banalnym, bo jednym z tysięcy podobnych. Bo pozbawionym tej „ptasiej” tajemnicy, którą tak bardzo chciałby przejrzeć i przejąć. Grzegorz Sierzputowski znakomicie tę postać prowadzi, budując na ełckiej scenie bohatera przerażającego swoim konformizmem, obojętnością, ale też niezwykle wielowarstwowego. Günther to intelektualista, skrupulatny naukowiec, ale to też człowiek bezwzględnie realizujący własne interesy. Sierzputowski i Telega niuansują interesująco tę postać – zaznaczają jej lęki, ale też i obsesje. Opowiadają obsesyjne wręcz odwracanie się od widoków ludzkiej śmierci, ale – idąc za literackim oryginałem – zaznaczają wyraźnie nieuzasadnioną nadmiarowość w pozyskiwaniu zwierzęcych ciał. Dziesiątkowanych przez Niethammera ptaków nie tłumaczą realia epoki, według standardów której ornitolodzy pracowali na zabijanych zwierzętach. Gawron, trznadel, szpak – wyszeptane, wykrzyczane i wysyczane słowa brzmią tu jak magiczne zaklęcia, dzięki którym przenieść się można do innego świata. A z drugiej strony – są jak nieodwołalnie rzucane klątwy.

Dlaczego wrażliwy intelektualista Günther Niethammer podpatrywał ptaki zamiast pochylić się nad zabijanymi masowo ludźmi? Bo mógł. Bo w konkretnych historycznie okolicznościach było to banalnie wykonalne. Innej odpowiedzi tu nie otrzymamy. I w tym upatruję największą siłę przedstawienia Telegi i Sierzputowskiego. Mimo bardzo atrakcyjnej scenicznie opowieści samej w sobie, postać Günthera Niethammera wolna jest od racjonalizujących czy romantyzujących gestów. Ci, którzy zdołali przeżyć Auschwitz, nigdy nie wspominali ptasiego śpiewu – słyszymy w finale świetnego przedstawienia. Tajemnice Günthera, jeśli takowe w ogóle istniały, nie mają tak naprawdę żadnego znaczenia. My powinniśmy o nim pamiętać wyłącznie z powodu tego, czego nigdy nie zrobił.

<p class="text-align-right">12-11-2025</p>

Ełckie Centrum Kultury

Ptaki krzyczą nieustannie

Scenariusz i reżyseria: Michał Telega

Ruch sceniczny: Anna Sochacka

Muzyka: Daniel Grupa

Oprawa wizualna: Jacek Kościuszko

Scenografia i kostiumy: Lusia Preschey

Światło i dźwięk: Jan Zajączkowski

Obsada: Grzegorz Sierzputowski

Wsparcie realizacyjne: Monika Bach, Marek Dec, Marcin Pyciak

Koordynacja: Monika Mużyło

Premiera spektaklu: 7 listopada 2025

Ptaki krzyczą nieustannie, reż. Michał Telega, Ełckie Centrum Kultury

Oglądasz zdjęcie 4 z 5