Krapp i dwie inne jednoaktówki, reż. Antoni Libera, Teatr Polski im. Arnolda Szyfmana w Warszawie

Beckett, czyli wolność

Dostaliśmy od Seweryna i Libery wspaniały dar – teatr, który pokazuje, że służba słowu nie jest żadnym krępowaniem twórczej swobody.
Dziady, reż. Eimuntas Nekrošius, Teatr Narodowy w Warszawie

Ołtarz ze słów

O Dziadach Nekrošiusa nie sposób myśleć przy pomocy kategorii, do których przywykliśmy, nie da się też zastosować żadnej z istniejących interpretacji.
Nina i Paul, reż. Jerzy Moszkowicz, Centrum Sztuki Dziecka i Teatr Nowy im. Tadeusza Łomnickiego w Poznaniu

Między ścianą a doliną

Cała zabawa w teatr, łącznie z owym jarmarcznym intermedium, służy opowiedzeniu w sposób delikatny, cierpliwy i łagodny, pełen współodczuwania i zrozumienia, historii jednego dnia spędzonego wspólnie przez Ninę i Paula.
Ulica, reż. Iwo Vedral, Nowy Teatr w Słupsku

Witaj w krainie, gdzie obcy ginie

Znamienne w inscenizacji Vedrala jest to, że reżyser zdaje się wierzyć bezwarunkowo w moc samych opowieści.
Podopieczni, reż. Paweł Miśkiewicz, Narodowy Stary Teatr im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie

Współwina

Spektakl Pawła Miśkiewicza to nie tylko precyzyjna, znakomicie pomyślana i zrealizowana teatralna praca, lecz również apel o to, byśmy nie popełniali grzechu zaniechania.
O królewnie Wełence, reż. Janusz Ryl-Krystianowski, Śląski Teatr Lalki i Aktora „Ateneum” w Katowicach

Po nitce do kłębka

Siła oddziaływania spektaklu Ryla-Krystianowskiego nie kończy się na szczęście na pięknych efektach wizualnych.
Tymoteusz wśród ptaków, reż. Katarzyna Kawalec, Lubuski Teatr im. Leona Kruczkowskiego w Zielonej Górze

Tacierzyństwo

Tymoteusz wśród ptaków to bardzo dobry, mądry spektakl dla dzieci. Jeśli uda się aktorom utrzymać taką dyscyplinę grania jak na premierze, spektakl ma szansę stać się hitem teatru dla dzieci.
Salome, reż. Mariusz Treliński, Teatr Wielki – Opera Narodowa w Warszawie oraz Národní Divadlo, Praha

Salome, czyli portret rodzinny w kuchni

Salome, czyli portret rodzinny w kuchni
Największe wrażenie wywarła na mnie gra orkiestry, doskonale przygotowanej przez Stefana Soltesza, kierownika muzycznego inscenizacji, któremu należą się wielkie pochwały.

Komedia salonowa

Swoim Snem nocy letniej Zadara robi właśnie to, co robi się z nim na kontynencie od dawna: dostosowuje go do nowej poetyki. W tym wypadku jest to poetyka bardzo nieoczywista, bo dostajemy Shakespeare’a bez magii, mroczności i niedopowiedzeń. To trochę taki Sen nocy letniej, jak widziałoby go (a może zagrało) towarzystwo z oświeceniowego salonu.