Teatr Ósmego Dnia pragmatycznie zoperacjonalizowany w zgodzie z duchem czasu, czyli „Patria! Patria! Partia! Partia!”

aAaAaA

Teatr Ósmego Dnia z Poznania, od początku lat 70. czołowy zespół polskiej alternatywy, jest teraz, na początku 2014 roku, po raz pierwszy od roku 1984 zagrożony w swym instytucjonalnym i finansowym bycie przez aktualnie panującą władzę. Trzydzieści lat temu zagroziła mu (skutecznie zresztą) totalitarna władza PRL, teraz dobiera się doń samorządowa władza lokalna, demokratycznie wybrana przez obywatelki i obywateli Poznania. Dotacja Teatru została zmniejszona uchwałą Rady Miasta z 20.12.2013 r. o 300 tys. zł. – z miliona stu tysięcy do ośmiuset tysięcy. Starczy to na podstawowe wydatki (pensje i czynsz), na pewno nie starczy na utrzymanie siedziby (media), no i na działalność artystyczną oraz animacyjną, do której Teatr, jako miejska instytucja kultury, został powołany.

Aktualnie panujące w Poznaniu władze samorządowe od dłuższego już czasu nie lubią Teatru Ósmego Dnia, a zwłaszcza jego dyrektorki, Ewy Wójciak. Latem 2010 roku ówczesny wiceprezydent Poznania, Sławomir Hinc wezwał ją „na dywanik" i udzielił oficjalnej reprymendy w związku z listem zespołu Teatru do posła Janusza Palikota  wyrażającym, najogólniej mówiąc, poparcie dla niego w jego konflikcie z władzami Platformy Obywatelskiej. Reprymendzie towarzyszyły groźby finansowych i administracyjnych represji. Przekaz był jasny – władze Poznania życzą sobie, by artyści z miejskich instytucji kultury byli neutralni politycznie. Sprawa stała się głośna i zajmowała uwagę mediów oraz środowisk artystycznych, nie tylko w Poznaniu, przez dłuższy czas.

Prawdziwa burza rozpętała się jednak po facebookowej wypowiedzi Ewy Wójciak z marca 2013 na temat nowo wybranego papieża, w której nazwała go ch…, oceniając w ten dosadny sposób uległą i służalczą, jej zdaniem, postawę księdza Bergoglio wobec zbrodniczej wojskowej junty panującej w Argentynie w latach 1976-1982. Wypowiedź ta była przez kilka tygodni „sensacją dnia”, przetaczając się od rana do wieczora przez media.

Osobista niechęć ze strony prawicowych radnych i wielu ludzi z Zarządu Miasta do nieprzebierającej w słowach dyrektorki jest niezaprzeczalnym faktem. Mnie jednak interesuje inny aspekt postawy lokalnych władz różnego szczebla wobec Teatru Ósmego Dnia. Chodzi o kompletne niezrozumienie zasad działania teatralnej grupy, które wyrastają z tradycji teatru zespołowego, awangardowego, zaangażowanego w politykę i poruszającego w swych spektaklach palące, często wstydliwe kwestie społeczne. Chodzi zatem o model działania zespołu teatralnego uformowany w czasach teatru kontrkultury lub, jak kto woli, Drugiej Reformy Teatru z lat 60. i 70. XX w. Ten model działania zespół Teatru Ósmego Dnia, podobnie jak szczecińska Kana i lubelskie Provisorium, usiłuje od z górą dwudziestu lat pogodzić ze statusem miejskiej instytucji kultury. Gdy jesienią 1990 roku „Ósemki” na osobiste wezwanie premiera Mazowieckiego triumfalnie powróciły do Poznania po kilkuletniej emigracji, wymuszonej przez administracyjne i policyjne represje ze strony władz PRL, było dla wszystkich jasne, że dwa tryby działania: artystyczno-społeczny, wypracowany przez ponad dwadzieścia lat owocnej działalności, i administracyjny, zgodny z rodzącymi się w bólach nowymi, demokratycznymi przepisami prawa, winny sobie sprzyjać – dla wspólnego dobra zespołu, sztuki, władz i obywateli miasta. Mam wrażenie, że dobrze to rozumieli dwaj istotni dla poznańskiej kultury, nieżyjący już, niestety, włodarze miasta: Wojciech Szczęsny Kaczmarek, pierwszy demokratycznie wybrany prezydent Poznania oraz długoletni wiceprezydent ds. oświaty, kultury i sportu, Maciej Frankiewicz – w czasach PRL opozycjonista, działacz NZS, KPN i Solidarności Walczącej.

Model instytucjonalnego funkcjonowania Teatru Ósmego Dnia w zgodzie z własnymi poglądami i doświadczeniami, ale także z aktualnie panującymi przepisami, jest dziś wyraźnie zagrożony.
Dzisiejsi poznańscy decydenci coraz częściej-gęściej nie rozumieją tego, że teatr, nawet miejski, może być miejscem artystycznego eksperymentu, że nie musi produkować dużej liczby spektakli i codziennie grać, że może prowadzić działalność edukacyjną i animacyjną, która wykracza poza nieśmiertelne „warsztaty z młodzieżą” (chociaż i one się w „Ósemkach” odbywają) i bywa kontrowersyjna, bo jest autorska, zgodna z systemem wartości, przeświadczeniami i przekonaniami twórców zatrudnionych przez miasto. Ci ostatni powinni być, zdaniem wielu decydentów, „sterylni politycznie”, „produkujący produkcje artystyczne”, a przede wszystkim realizujący „projekty”, które powinny być efektem wygrania konkursu o granty, a nie miejskiej dotacji. Bo wtedy zawsze można jeszcze raz ich działalność skontrolować, zweryfikować i ewentualnie zmodyfikować przed ostatecznym „przyklepaniem” danego projektu.

Czasy się zmieniają i labilny, ale dość stabilny model instytucjonalnego funkcjonowania Teatru Ósmego Dnia w zgodzie z własnymi poglądami i doświadczeniami, ale także z aktualnie panującymi przepisami, jest dziś wyraźnie zagrożony. Operacyjnie i praktycznie myślący ludzie, a takich mamy coraz więcej we wszelkiej maści władzach, nie pojmują, dlaczego taki „teatrzyk” ma mieć prawo do realizowania tylko jednej premiery rocznie i dlaczego miejska dotacja ma mu zapewnić realizację podstawowych zadań, aby chcąc je realizować, nie musiał wciąż stawać do konkursów. Taka też była oficjalna argumentacja tych radnych, którzy głosowali za cięciami w budżecie „Ósemek” (wszyscy radni PiS, większość radnych Poznańskiego Ruchu Obywatelskiego – tzw. klubu prezydenckiego, oraz czworo radnych PO). Okazało się, że ponad czterdziestoletni wybitny dorobek o znaczeniu międzynarodowym, a także sława i renoma (czyli „po dzisiejszemu” marka) Teatru Ósmego Dnia nic tu nie znaczą.

Gdy władza nie lubi artysty, zawsze znajdzie na niego kij, na ogół finansowy. Kto trzyma kasę, ten górą. Nieważne, że Teatr Ósmego Dnia to nie tylko legenda polskiej alternatywy teatralnej ostatnich dwóch dziesięcioleci PRL, lecz także jedna z nielicznych instytucji kulturalnych Poznania o znaczeniu międzynarodowym. Instytucja, która nie tylko trwale zapisała się w historii światowego teatru poszukującego, ale nadal jest znana i ceniona w kraju i za granicą. Nie każdy poznański teatr gra rok po roku w czołowych salach teatrów nowojorskich, a Teatr Ósmego Dnia jest ponadto od dziesięcioleci zapraszany na największe i najważniejsze festiwale na czterech kontynentach. Warto też wspomnieć o roli opiekunów i inspiratorów twórczych poczynań, jaką członkowie Teatru Ósmego Dnia pełnią wobec młodszych koleżanek i kolegów z licznych poznańskich zespołów oraz inicjatyw teatru alternatywnego, który jest na ogół mocno niedoceniany i lekceważony przez władze Poznania, a stanowi bardzo istotny element kreatywnego kapitału tego miasta.

Groźba represji finansowych o podłożu politycznym wobec tak ważnej i liczącej się instytucji osłabia potencjał kulturowy oraz markę „miasta know how” i świadczy o „niekompetencji do sześcianu” i złej woli radnych, którzy glosowali za cięciami. Teatr Ósmego Dnia często podpadał i podpada każdej władzy, ujmując się za prawami obywateli – dawniej tych, którzy przechodzili przez „ścieżki zdrowia” i byli oficjalnie pozbawiani Boga (tak, tak! W obronie Jego obecności w duchowym życiu obywateli PRL „Ósemki” występowały w spektaklu Ach, jakże godnie żyliśmy! z 1979), a dziś bronią obywateli Poznania z „czyszczonych” kamienic, z atakowanych squatów, a nawet tych ubogich, omijanych i pogardzanych – tych z działek i z noclegowni. Ewa Wójciak od bardzo dawna używa dosadnych określeń wobec publicznych osób, jeśli uważa, że są one nie w porządku wobec etycznych standardów. Osobiście byłem świadkiem kilku jej takich  wypowiedzi: oto np. we wrześniu 1978 roku, w Cieszynie podczas obrad Rady Programowej Teatru Studenckiego, poszerzonej o szefów zespołów tego ruchu, zorganizowano nam spotkanie z wiceprezesem warszawskiej centrali Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk (czyli, krótko mówiąc, cenzury). Kiedy urzędnik ten, w odpowiedzi na pytanie, dlaczego poezji Miłosza nie ma w podręcznikach, z uśmiechem oświadczył, że Czesław Miłosz nie jest nikim istotnym z artystycznego punktu widzenia, Ewa Wójciak nazwała go kłamcą i demonstracyjnie opuściła salę obrad w towarzystwie jeszcze kilku studenckich artystów. Kilka miesięcy później, w maju 1979 roku, zabierając głos w publicznej, otwartej dyskusji podczas lubelskich Konfrontacji Młodego Teatru, nazwała Włodzimierza Iljicza Lenina „zbrodniarzem i ćwierćinteligentem”. Po upływie kilkunastu miesięcy, po wybuchu Sierpnia 80 i Noblu dla Miłosza, te „herezje” uznano powszechnie za oczywistości. Jednak za takie wypowiedzi przed Sierpniem i po 13 grudnia 1981 groziły represje znacznie poważniejsze niż obcięcie trzystu tysięcy dotacji. I represje te dotknęły zespół Teatru Ósmego Dnia. Były one karą za polityczną działalność jego członków, uderzały jednak bezpośrednio także w twórczość zespołu. A był to zespół, z którego postawą i spektaklami utożsamiała się właściwie cała trzeźwo myśląca inteligencja PRL, zespół-sztandar, zespół-legenda, tworzący teatralne arcydzieła w ekstremalnych warunkach, w stałym zagrożeniu osobistej wolności, zdrowia i twórczości, a nawet życia.

Teatr Ósmego Dnia dzięki temu, że stał się miejską instytucją kultury, mógł wnieść do swego rodzinnego miasta kapitał bezcennych doświadczeń – politycznych i artystycznych, publicystycznych i społecznikowskich.
Ostatnim, potężnym ciosem ze strony władz PRL było zlikwidowanie instytucji Teatru Ósmego Dnia i odebranie mu siedziby na Osiedlu Oświecenia przez Urząd Wojewódzki w Poznaniu w porozumieniu z Ministerstwem Kultury i Sztuki w czerwcu 1984 roku, w środku „jaruzelskiej normalizacji” – po wprowadzeniu stanu wojennego i zduszeniu najgwałtowniejszych przejawów społecznego oporu. Zmusiło to Teatr do prezentowania spektakli w nielegalnym lub półlegalnym „drugim obiegu”, głównie w kościołach, a w końcu do emigracji. Ówcześni reprezentanci „władzy ludowej” często używali podobnego argumentu, co (nieoficjalnie, w kuluarach) dzisiejsi radni: „Państwo ludowe daje wam pieniądze nie na to, żebyście uprawiali politykę, popierając opozycję”. Solą w oku komunistycznych władz było, że Teatr Ósmego Dnia od końca lat 60. uprawiał sztukę głęboko zaangażowaną w kwestie społeczne, a jego członkowie podejmowali opozycyjną (ale pozateatralną) działalność publiczną. Życie i twórczość zespołu „Ósemek” były ze sobą zawsze ściśle związane. Efektem takiej postawy był „wyrazisty teatr polityczny, głęboko przeżyty, artystycznie przetworzony, intelektualnie pogłębiony, dobrze osadzony w zbiorowych emocjach”1. To w Przecenie dla wszystkich (1977) zespół ten umieścił zapierającą dech w piersiach scenę „ścieżki zdrowia”, to w tym spektaklu grupa otumanionych „obywateli przecenionego świata” wykrzykiwała na przemian: „Patria, patria! Partia, partia!” (Jakże to dzisiaj aktualne…).

Teatr Ósmego Dnia dzięki temu, że stał się miejską instytucją kultury, mógł wnieść do swego rodzinnego miasta kapitał bezcennych doświadczeń – politycznych i artystycznych, publicystycznych i społecznikowskich. Pamiętał o tym prezydent Kaczmarek, pamiętał o tym wiceprezydent Frankiewicz, dziś to już, najwyraźniej, nieistotne. Dla realizacji bieżących politycznych celów można już spokojnie podciąć kulturową gałąź, na której siedzimy wszyscy, niezależnie od tego, czy popieramy Kaczyńskiego, Tuska czy prezydenta Poznania, Ryszarda Grobelnego. Ciekawe, że najostrzej zaprotestowali przeciw takiej postawie swoich prawicowych koleżanek i kolegów radni SLD, pisząc m.in.: „Swoista postawa buntu wobec porządku społecznego i przystosowania oraz burzenie fałszywego obrazu miasta i państwa powszechnej szczęśliwości, budzi u przedstawicieli władz odruchy samoobronne. To zrozumiałe. W odróżnieniu jednak od metod i działań władz poprzedniego systemu, obecna demokratycznie wybrana władza winna bronić się argumentami, a nie decyzjami administracyjnymi unicestwiającymi jednostkę kultury.

Przypominamy, że poza swoimi niepodważalnymi sukcesami na płaszczyźnie artystycznej (kilkadziesiąt spektakli prezentowanych od 50 lat w wielu krajach Europy, Ameryki i Azji, należących do najważniejszych wypowiedzi niezależnej kultury w Polsce, serie projektów teatralnych i spektakli plenerowych, prowadzenie ośrodka kultury alternatywnej o bogatej działalności edukacyjnej, warsztatów aktorskich i teatralnych, za co teatr otrzymał wiele nagród, m.in. Fringe First w Edynburgu w 1985 roku (…), Nagrodę im. Konrada Swinarskiego miesięcznika «Teatr» czy też Nagrodę Pracy Organicznej przyznaną przez «Głos Wielkopolski»), Teatr Ósmego Dnia stał się symbolem i praktyczną ostoją dla ludzi wolnych… wolnych od konformizmu, dulszczyzny i znieczulenia na ludzką krzywdę”. (Pod tym poprzedzającym feralne posiedzenie Rady Miasta protestem podpisali się radni klubu SLD: Tomasz Lewandowski, Katarzyna Kretkowska, Beata Urbańska, Adrian Kaczmarek i Antoni Szczuciński.)

Dodajmy, że Teatr Ósmego Dnia nigdy jednak nie uprawiał polityki na scenie, oddzielając wypowiedź artystyczną od publicznej debaty o charakterze stricte politycznym. Pozostał i jest do dziś zespołem artystycznym, złożonym jednak z ludzi bardzo głęboko, czynnie zaangażowanych w kształtowanie naszego tu i teraz, w zgodzie z wyznawanymi przez siebie wartościami. Postawa ta, owszem, znajduje odbicie w ich twórczości, ale nie czyni jej elementem politycznej walki czy propagandy. Spektakle „Ósemek” to nadal po prostu wybitne dzieła sztuki scenicznej.

Teatr Ósmego Dnia nigdy jednak nie uprawiał polityki na scenie, oddzielając wypowiedź artystyczną od publicznej debaty o charakterze stricte politycznym.
Natomiast głosujący za cięciami radni „miasta know how” potraktowali Ewę Wójciak, Adama Borowskiego, Tadeusza Janiszewskiego, Marcina Kęszyckiego i kilkanaścioro innych ludzi pracujących w Teatrze Ósmego Dnia jak politycznych przeciwników, których należy zniszczyć. Nie wzięli natomiast pod uwagę tysięcy ludzi chodzących na spektakle i inne imprezy organizowane w Teatrze Ósmego Dnia. Arytmetyka wyborcza jest jednak prosta jak budowa cepa: publiczność „Ósemek” to na ogół studenci, czyli w swej większości „element zamiejscowy”, który nie głosuje w Poznaniu. Warto natomiast postawić na „zdrową większość”, która do teatru nie chodzi i mało o nim wie, ale która we wpisach swych reprezentantów – internetowych „hejterów” nazywa zespół „Ósemek” „nieudacznikami” i „nierobami”, którzy zajmują się tylko lewicową agitacją, a nie statutowymi zadaniami swej instytucji. „Wizerunek miasta na tym straci, ale co tam – dla nas-radnych i dla Zarządu Miasta kłopot z głowy; Ewa Wójciak z wozu, koniom lżej”. Poza tym fajne pomieszczenia w samym centrum miasta to też niezła gratka.

Oficjalne argumenty, że „każdy może stanąć do konkursu”, że pieniądze odebrane „Ósemkom” w końcu przecież „zostają w kulturze” (tu sprecyzuję: także fizycznej), że „wiele inicjatyw NGO przepada, a są one równie cenne” brzmią fałszywie. Albo uznajemy dorobek i rangę Teatru Ósmego Dnia i powierzamy mu publiczne fundusze w wysokości wystarczającej, by działał dla dobra miasta, jego obywateli, jego wizerunku i kulturowego potencjału, albo uznajemy, że są bezwartościowe i cofamy „Ósemkom” miejską dotację.

Radni głosujący za finansowymi cięciami naruszyli swą decyzją w miarę stabilne status quo panujące w jednej z czołowych podległych miastu instytucji kultury. Najwyraźniej zapomnieli o oczywistej zasadzie panującej w demokratycznym państwie – że pracujący w publicznych instytucjach ludzie, w tym także artyści, nie muszą podzielać politycznych poglądów władz i że mają obywatelskie prawo do tego, by być kontrowersyjni, a od mierzenia stopnia legalności ich kontrowersyjnych wypowiedzi i ewentualnego karania za nie są niezawisłe sądy, a nie władze administracyjne. Dodam, że ze stawianego artystom (nawet będącym dyrektorami państwowych placówek kultury) wymogu zgodności ich przekonań z oficjalną linią ideową PZPR zrezygnowali nawet komunistyczni władcy PRL po 1956 roku. No, chyba że dany dyrektor i jego teatr byli już bardzo niezgodni z tą linią i np. krzewili wartości zdecydowanie zbyt katolickie – Gomułka nie zawahał się przed całkowitą i nieodwołalną likwidacją Teatru Rapsodycznego Mieczysława Kotlarczyka w 1967 roku.

W ten oto sposób radni PiS, klubu prezydenckiego i PO, w pełnej zgodzie z „konkursowo-grantowym” duchem dzisiejszych czasów, twórczo nawiązali do praktyk z okresu stalinowskiego i gomułkowskiego. A zgodnie i jednogłośnie przeciw tym praktykom zaprotestowali tylko radni SLD.

P.S. Drodzy włodarze polskich miast! Trafia Wam się wspaniała okazja: Teatr Ósmego Dnia długo już w Poznaniu nie pociągnie. Za jedyne milion sto tysięcy rocznie plus skromna siedziba będziecie mieli świetny zespół teatralny, a do tego wspaniałą, po wielkopolsku zorganizowaną pracę organiczną. Władze stolicy Wielkopolski już ich nie chcą, więc kto ich weźmie? Może Wrocław? Jego dalekowzroczne władze przygarnęły w 1965 Teatr Laboratorium Jerzego Grotowskiego wykopany przez partyjny „beton” z Opola i świetnie na tym wyszły, a „miasto spotkań” czerpie ogromne korzyści z tej decyzji po dziś dzień!

1-1-2014

1 Sformułowanie użyte w wywiadzie z autorem niniejszego tekstu (1995) przez nieżyjącego już Marka Kirschke, współzałożyciela Teatru Ósmego Dnia, współtwórcy jego sukcesów z przełomu lat 60. i 70., potem dziennikarza represjonowanego w stanie wojennym.

Oglądasz zdjęcie 4 z 5

Powiązane Teatry

Logo of Teatr Ósmego DniaTeatr Ósmego Dnia

Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Suspendisse varius enim in eros elementum tristique. Duis cursus, mi quis viverra ornare, eros dolor interdum nulla, ut commodo diam libero vitae erat. Aenean faucibus nibh et justo cursus id rutrum lorem imperdiet. Nunc ut sem vitae risus tristique posuere.