Szczęśliwy, czy tylko zmęczony?
Złota skała. Opowieść o Robercie Brylewskim z Teatrgalerii Studio to szczere i proste zdarzenie teatralne, wyrosłe z fascynacji jego twórcy, Grzegorza Laszuka, punk rockiem i polską kulturą alternatywną.
Ten świat reprezentuje w spektaklu legenda polskiej sceny muzycznej – Robert Brylewski, założyciel takich zespołów jak: Kryzys, Brygada Kryzys, Izrael, Armia, Falarek Band, przez niektórych uznawany za symbol kultury alternatywnej późnego PRL-u i początków demokracji, tragicznie zmarły w 2018 roku wskutek pobicia. Kilka lat młodszy od Brylewskiego Laszuk (sam będący legendą teatralnego offu), któremu również bliskie były ruchy anarchistyczne, mimo duchowego powinowactwa z muzykiem nigdy nie postawiłby mu pomnika ze złotej skały – jak mylnie sugeruje tytuł, będący nawiązaniem do założonego przez Brylewskiego studia nagrań i wytwórni płytowej. Napisana i wyreżyserowana przez twórcę Komuny Warszawa Złota skała to próba quasi autobiografii, opowieść o – być może nieuświadomionym – pragnieniu tworzenia muzyki, byciu gwiazdą rocka, liderem zespołu. To także forma „samorozliczenia” i pożegnania z młodzieńczymi ideałami. Miniesej o starzeniu się. Jak gorzko podsumowuje jeden z członków występującego na scenie zespołu muzycznego o Brylewskim, a może i Laszuku: „jesteś za stary na głoszone przez siebie ideały”.
Jaki obraz artysty wyłania się z tego przedstawienia? To outsider, który starał się żyć poza systemem-Babilonem, czyniąc to na różne sposoby – poprzez muzykę, narkotyki i gromadzenie wokół siebie fanów-wyznawców. Człowiek niezwykle płodny i kreatywny, który posłuchał wewnętrznego głosu i zaczął tworzyć muzykę. Tę „wszędobylskość” i niesłychaną aktywność Brylewskiego oddaje sceniczny kolektyw: sześcioro aktorów (Tomasz Nosinski, Bartosz Porczyk, Robert Wasiewicz, Ewelina Żak, Marta Zięba i Anna Wojnarowska), którzy śpiewają i grają na gitarach stworzone przez Brylewskiego kawałki oraz trzech profesjonalnych muzyków grających na perkusji (Artur Lipiński, Teodor Olter i Łukasz Wójcicki), kierowanych przez Bartka Tycińskiego, współtwórcę Mitch&Mitch. Słyszymy szlagiery i kawałki mniej znane: Centrala nas ocali, Święty szczyt, Ty i tylko ty, Wojny gwiezdne, Telewizja, Mam dość, Wolność, w nieco zmienionych aranżacjach. Niektóre z nich brzmią mocno, ożywczo i świeżo, zwłaszcza w kontekście rekonstruowanej na scenie biografii. W tym fragmentarycznym, migawkowym „ja” wciąż trwa konflikt, uwidoczniony w toczących się na scenie dialogach pomiędzy monumentalnymi reliefami przedstawiającymi twarz młodego i starego Brylewskiego, stworzonymi w estetyce realnego socjalizmu i stanowiącymi główny element scenografii. Spór między starym a młodym stanowi leitmotiv przedstawienia. Niczym mityczny Edyp z pomocą performerów Brylewski stara się odkryć swoje przeznaczenie, sens tragicznej śmierci, która nastąpiła wskutek – niepierwszego w życiu – pobicia. Mogła być ona wyłącznie fatalnym wypadkiem, ale też skutkiem podejmowanych przez muzyka życiowych wyborów.
Spektakl nie jest zaskoczeniem pod względem formalnym, wpisuje się w estetykę przedstawień tworzonych przez Komunę. Na uwagę zasługuje hieratyczna, pełna zmechanizowanych ruchów choreografa Weroniki Pelczyńskiej i Aleksandry Osowicz, momentami przechodząca w pogo. Inscenizowany jest koncert – a takie formy polska scena już zna, nie tylko z innych przedstawień stworzonych przez Laszuka, ale też takich artystów jak Weronika Szczawińska (Teren badań: Jeżycjada, Retrojutro, Komuna Paryska) czy Radosław Rychcik (Samotność pól bawełnianych). Główną rolę gra zespół muzyczny, działający w duchu re-miksu, o którym Tomasz Plata mówi: „to taka praca artysty, która wchodzi w istotny dialog z pracą kogoś innego, wcześniejszą, przerabia ją, uzupełnia, rozwija z intencją przywrócenia do życia, oddania hołdu, dotarcia do wątków dotychczas ukrytych, czasami podważenia” (RE//MIX, red. T. Plata i D. Sajewska, Warszawa 2014, s. 3). Muzyków-performerów jest tu jednak nadspodziewanie dużo, o wiele więcej niż w typowej kapeli. Czy po to, by ukryć braki talentu „adhocowych” muzyków? Punk rock jest bardzo prosty, na tyle, że nawet amatorzy w ciągu dwóch miesięcy (a tyle trwają zwyczajowo próby do spektaklu) są w stanie opanować podstawowe riffy. Czym zatem jest ten rozbudowany sceniczny kolektyw? Grupą amatorskich muzyków, wielością jaźni Brylewskiego... A może chórem antycznym, który nieustannie przypomina: jesteśmy w świątyni Roberta Brylewskiego, a do zgromadzonych zwraca się „bracia i siostry”. Brzmi to jak inwokacja do bóstwa! A antyczny trop uprawomocniają także inne elementy inscenizacji: tragizm postaci, monumentalne reliefy przypominające maski tragiczne i oparcie całego przedstawienia na muzyce, dramaturgii koncertu – z przydługim intro, melorecytowanymi fragmentami ideowych manifestów, improwizacjami, gitarowymi solówkami i spektakularnym finałem, który prowokuje do bisu… którego nie będzie. Stworzone przez Brylewskiego kawałki komentują jego biografię, łącznie z wyśpiewanym na koniec „Jestem już zmęczony / Mam dość”.
Złota skała wpisuje się też w bardzo popularny w polskim teatrze nurt spektakli biograficznych, będący świadectwem re-personalizacji kultury, która najpełniej dała o sobie znać literaturze. Pisze o tym włoska filozof Adriana Cavarero, której myśli przybliżyła w Polsce Ewa Partyga (Nowe historie 03. Nowe biografie, red. A. Adamiecka-Sitek, D. Buchwald, Warszawa 2013). Teatralne zdarzenie Laszuka różni się jednak od antybiografii, które znamy z przedstawień takich jak Geniusz w golfie Szczawińskiej, Holzwege Katarzyny Kalwat, Joanny Szalonej; Królowej, Carycy Katarzyny, Sprawy Gorgonowej Jolanty Janiczak i Wiktora Rubina. Ich twórcy poprzez losy bohatera, którego nie mieli szansy znać, często fragmentaryczne, tworzą nowe narracje historyczne, antyhistoryczne lub opowiadają o kryzysie „ja”. Laszuk był blisko Brylewskiego, zapraszał go do Komuny na koncerty i wystawy, a mimo to o jego losach opowiada z dystansem, czasem przechodzącym w ironię (Porczyk głosi: „wszystko, co mówił, było bez sensu”), tworząc przedstawienie bez bohatera – jak w piosence Telewizja zespołu Kryzys („Dlaczego tu na nie ma bohatera / On podobno wszystko zmienia / Za pomocą rąk jak Superman”). Zamiast kolejnego Hansa Klosa mamy tu do czynienia ze świętym idiotą, jurodiwym, który do końca nie przestał wierzyć w świat pozbawiony systemu, funkcjonujący na peryferiach Babilonu. To właśnie było w nim szlachetne i boskie. A skoro nie mógł żyć tak, jak chciał, pozostała tylko śmierć, która przyniosła upragnioną wolność i zamknęła historię Brylewskiego w opowieść.
Jak twierdzi Cavarero, znaczenie i sens biografii zależy od spojrzeń innych i jest w ich rękach. Być może dlatego Robert Brylewski swoją literacką autobiografię „napisał” w formie rozmowy ze znanym muzycznym krytykiem, Robertem Księżykiem (Rafał Księżyk, Robert Brylewski Kryzys w Babilonie, Warszawa 2012). A następnie „powierzył” ją Grzegorzowi Laszukowi, by mógł opowiedzieć nie tylko o sobie, ale też o formacji duchowej, która go ukształtowała. Dzięki temu słyszymy „historię zakorzenioną w czyimś poszczególnym, niepowtarzalnym, zmysłowym istnieniu” (Nowe historie 03, s.43). Na pewno nie ocali jej Centrala, ważne tylko, by wiedzieć, czy na koniec było się szczęśliwym, czy tylko zmęczonym.
07-10-2019
Teatr Studio im. Stanisława Ignacego Witkiewicza w Warszawie
Złota skała. Opowieść o Robercie Brylewskim
reżyseria: Grzegorz Laszuk
światło: Karolina Gębska
choreografia: Weronika Pelczyńska, Aleksandra Osowicz
współpraca muzyczna: Bartek Rączkowski, Bartek Tyciński
kostiumy: Ewelina Ciuchta
scenografia: Rafał Dominik, Piotr Szczygielski
obsada: Tomasz Nosinski, Bartosz Porczyk, Robert Wasiewicz, Ewelina Żak, Marta Zięba, Anna Wojnarowska, Artur Lipiński, Teodor Olter, Łukasz Wójcicki
premiera: 20.09.2019
Oglądasz zdjęcie 4 z 5
Powiązane Teatry
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Suspendisse varius enim in eros elementum tristique. Duis cursus, mi quis viverra ornare, eros dolor interdum nulla, ut commodo diam libero vitae erat. Aenean faucibus nibh et justo cursus id rutrum lorem imperdiet. Nunc ut sem vitae risus tristique posuere.