Spotkania
Siadajcie, pszczoły! – opiekunka przekrzykuje rwetes. Zgraja niechętnie rezygnuje z pozycji wyprostowanej. Opadając na fotele, żegna się z nadzieją, że odkryje tajemnicę – co jest w tej czarnej dziurze, która nagle pojawiła się na scenie. Przed chwilą zniknęły w niej dwie zakonnice oraz jedna owca. Publiczność zrywa się na równe nogi jeszcze raz, gdy po dramatycznej walce z przerażającą rybą ośmiornic Cyryl zastyga w bezruchu na krawędzi sceny. Czarna dziura i śmierć – też chciałem wstać i uważniej obejrzeć obydwa fenomeny. Ale po pierwsze miałem miejsce w ostatnim rzędzie, a po drugie byłem znacznie starszy od większości widzów; to znaczy wyższy i mniej odważny. Siedziałem więc grzecznie całe przedstawienie (w reżyserii Justyny Sobczyk i koprodukcji stołecznych teatrów: Guliwer oraz 21).
No, a po trzecie w Królestwach według tekstu Marty Stańczyk nikt nie umiera, a jeśli wpadnie do czarnej dziury, to za chwilę wraca na scenę cały i zdrowy. I przeżywa kolejne przygody, albowiem to właśnie o przygody w tym znakomitym przedstawieniu chodzi. Podkreślenie tego stanu rzeczy znajdziemy w opisie spektaklu: w opowiadaniach napisanych i zilustrowanych w czasie pandemii „nie ma metafor, drugiego dna ani opisanej psychologii postaci” – jaka ulga! Wędrujemy więc razem z bohaterami po niesamowitych krainach: parku, gdzie bawi, a właściwie pawi, się słynny Paw Walerian (Adam Wnuczko), wzlatujemy ku chmurom balonem i opadamy ku rafom batyskafem. Pod wodą, gdzie mnóstwo pięknie wykonanych ryb „tańczy jak na balu”, jest miejsce nie tylko dla wspomnianej już dramatycznej walki, ale także miłości dwojga bohaterów: owcy Kostki (Elżbieta Pejko) i ośmiornica Cyryla (Tomasz Kowol). Ich uczucie jednoczy dwa królestwa: lądowe i podwodne. Na dowód otrzymujemy możliwość transformacji w delfiny i zabrania głosu w ich imieniu i języku. Widzowie chętnie z tej okazji korzystają, podobnie jak i z innych animacyjnych furtek – na przykład odczytywania numerów na kolorowej kostce do gry, którą przewraca owca Kostka. Kłopot z tą wspólną zabawą ma opiekuńcza część widowni. Groźne syknięcia znakomicie uzupełniłyby scenę pustynną, ewentualnie tropikalną. Ale takiej przygody akurat nie ma w scenariuszu.
Naszymi przewodniczkami po tytułowych królestwach są dwie siostry zakonne: Bernadeta (Joanna Borer) i Klementyna (Anna Przygoda). Zakonnice to dość niezwykłe, bo o wyraźnie tanecznym usposobieniu. W pewnym momencie czarno-białe habity zamieniają na papuzio kolorowe, a jakby tej transgresji było mało – budują teleskop i zaglądają na planetę Wenus. Mieszka tam Królowa Eustachia, grana przez Martę Stańczyk, czyli autorkę tekstu i aktorkę Teatru 21. Widzimy ją na okrągłym ekranie umieszczonym w centrum oszczędnej scenografii Magdaleny Łazarczyk. Wcześniej pojawiają się na nim (świetnie uzupełniające całość) rysunki i wizualizacje. W konstruowaniu świata aktorzy mają do dyspozycji także kilka ruchomych obiektów oraz lalek. Za te ostatnie – podobnie jak za kostiumy – odpowiada Wisła Nicieja. Wizualnie spektakl jest zaiste królewski – atrakcyjny i bogaty, ale nieprzesadzony, wysmakowany. Wróćmy jednak do Eustachii. Z jej rozmowy z zakonnicami dowiadujemy się, że Wenus to planeta gazowa, na której nie ma wody. Co więc pije królowa? – pytają siostry przytomnie. – Nic. – A co je? – Takoż nic. – A czym oddycha? – Otóż niczym. – Co za wspaniały świat ta Wenus! Tym wspanialszy, że jego (jedyna?) mieszkanka jest przede wszystkim widzką i zajmuje się oglądaniem Ziemi. Królowa, zachwycona naszą planetą, docenia jej nieprawdopodobną różnorodność i fakt, że dla każdego stworzenia jest na niej miejsce. Piękna to wizja, można się w niej – choćby na chwilę – schronić. Zwłaszcza że w rozgardiaszu widowni, na której poza dziećmi spotkać można także osoby z niepełnosprawnościami (w różnym wieku), łatwiej w nią uwierzyć. Realna inkluzywność nie jest niczym zaskakującym w działaniach Teatru 21 i związanego z nim Centrum Sztuki Włączającej. Cieszy fakt, że możemy ją obserwować na kolejnej stołecznej scenie.
W oglądaniu publiczności miałem więcej szczęścia niż śmiałek z pierwszych rzędów, który, wstawszy znienacka, odwrócił się plecami do sceny i uważnie lustrował wielogłowego stwora. Czego wypatrywał – raczej się nie dowiemy, wpadł bowiem w ręce syczącej opiekunki i zniknął gdzieś na skraju widowni – w innej, nieznanej nam przygodzie, w innym – jeszcze nieopowiedzianym królestwie. Fantastyczna percepcja świata, do której otrzymujemy w Teatrze Guliwer dostęp, nie musi przemijać wraz z finałem sztuki. Może trwać dalej, możemy z niej aktywnie korzystać. Zwłaszcza że ów finał zdaje się nie do końca przez publiczność zauważony. Jakby brakowało kropki albo było ich więcej niż jedna. Ile? Wybierzcie się na Mokotów i sprawdźcie, policzcie oczka na kostce do gry. Od rzutów nią zaczynają się opisywane tu przygody, a każdy wynik jest dobry. Z czego łatwo wysnuć wniosek, że w Królestwach wszyscy jesteśmy zwycięzcami. A nawet – że nikt nim nie jest, bo i potrzeba zwyciężania nie istnieje, zastąpiona łaknieniem przygody – czyli spotkania. No, trochę mnie poniosło. Jest przecież ta straszna ryba, z którą mocuje się ośmiornic i która – pokonana czy zwycięska? – znika w kulisie. Przyjmuję do wiadomości, że to żadna metafora, nie szukam drugiego dna. Tym wyraźniejsza płynie z tej sceny nauka – na Ziemi jest miejsce dla każdego, a więc i dla niebezpieczeństwa. Trzeba się z nim mierzyć, można je pokonać.
22-04-2022
Teatr Lalek Guliwer w Warszawie
koprodukcja: Teatr 21
Marta Stańczyk
Królestwa
reżyseria: Justyna Sobczyk
współpraca reżyserska, choreografia: Iza Chlewińska
dramaturgia: Justyna Czarnota
scenografia: Magdalena Łazarczyk
kostiumy: Wisła Nicieja
muzyka: Sebastian Świąder
wideo: Jan Domicz
światło: Sebastian Klim
obsada: Joanna Borer, Elżbieta Pejko, Anna Przygoda, Marta Stańczyk, Tomasz Kowol, Adam Wnuczko
premiera: 05.03.2022
Oglądasz zdjęcie 4 z 5
Powiązane Teatry
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Suspendisse varius enim in eros elementum tristique. Duis cursus, mi quis viverra ornare, eros dolor interdum nulla, ut commodo diam libero vitae erat. Aenean faucibus nibh et justo cursus id rutrum lorem imperdiet. Nunc ut sem vitae risus tristique posuere.