Odbyt

Oklaski po prezentacji Baśni dla wkur...onych we wtorek trwały długo – aktorzy i aktorki wychodzili do ukłonów cztery razy.

aAaAaA

fot. Dawid Stube

Scena jest przyozdobiona artefaktami obrazującymi ponad wszelką wątpliwość układ pokarmowy człowieka. Z tyłu mamy jamę ustną, potem przełyk, a tuż przed ramą sceniczną wiją się długaśne zakrętasy jelita grubego, czyli… No tak: ewidentnie wygląda na to, że rama jest bardzo szerokim odbytem, a my-widzowie znajdujemy się – no właśnie, gdzie? Chyba w muszli klozetowej, do której wpada to, co wydalane jest ze sceny. No, ładnieśmy się dostali!

A co na nas wypada, co jest wydalane? Przede wszystkim tytułowe wkurwienie, bardzo plastycznie odmalowane w świetnych tekstach z początku przedstawienia. Po scenie miotają się trzy Everycontemporarywomen: Sara (Dorota Abbe w rudej peruce), Paulina (Edyta Łukaszewska w peruce czarnej) i Anna (Martyna Zaremba-Maćkowska w peruce białej) oraz jeden Everycontemporaryman, Jacek (Tomasz Mycan, bez peruki). Miotają się i wydalają na nas-widzów i widzki całą swą egzystencję, całe swe sein, dasein i haben. Nie oszczędzą nam niczego – poczwórny strumień świadomości leje się z przepastnego odbytu na nas, do realnego świata, który niestety bardzo przypomina to, co się wyrabia w scenicznym przewodzie pokarmowym. Ot, taki to byt.

Zaczyna się od różnorakich przyczyn totalnego, permanentnego wkurwienia, a kończy m.in. na chorych majakach o zwierzęcej egzystencji grzybów, które, zdaniem Everycontemporarymana, żyją w stadach i trzymają się ściśle reguł społecznego istnienia. W międzyczasie czworo bohaterów zbacza ni stąd, ni zowąd na teren eschatologii, zastanawiając się nad sensem egzystencji „pyłków ludzkich” w nieskończonym kosmosie, by potem bez oporów znowu przejść do kwestii nader codziennych.

„Szczere” monologi poszczególnych bohaterek i bohatera dotyczą prób mozolnego, syzyfowego wręcz konstruowania ich tożsamości – wciąż nieudacznych, wciąż niedorobionych. Miejscem wygłaszania tychże monologów jest front sceny z prawej strony tuż przy obramowaniu ramy. Ozdabiają go jakieś zwisy, które pełnią tu chyba rolę hemoroidów – takie ich objaśnienie nasuwa mi się zgodnie z moją interpretacją scenografii tego spektaklu, a także z prawami logiki oraz anatomii, ale nie do końca jestem pewien adekwatności tej jakże potocznej eksplikacji rzeczywistości scenicznego doświadczenia (piszę o bełkocie teatralnym, więc sam też chyba mogę trochę pobełkotać).

Od czasu do czasu wymyślone przez Malinę Prześlugę „every-postaci” wrzucają do naszej kloaki na widowni metakwestie w stylu: „Gdzie my tak naprawdę jesteśmy”? (Jak to gdzie? W odbycie! Nie widać?!) albo rozmawiają z bliskimi przez telefon, oznajmiając ni stąd, ni zowąd, że są… w teatrze. Theatrum mundi?! Bo dotąd byliśmy jednak w anus mundi. A może teraz to już jedno i to samo? I jak tu się nie wkurwiać?

Chcą w pewnym momencie być ptakami – są w teatrze, mogą coś (kogoś) poudawać – więc machają rękami i „lecą”. A może są w środku swych głów – to całkiem niezły „metamotyw” i celny dramaturgiczny koncept. Lecz jak go atrakcyjnie rozpracować na scenie?…

Paulina stwierdza ponadto, że istnieje jako byt umieszczony w kokonie, który (tu cytat) „chroni pustkę”. Brrr, w tej naszej muszli klozetowej na widowni robi się nieprzytulnie.

Potem Anna gra matkę, a jej partnerki oraz partner – jej dzieci. Jeszcze później zajmuje nas opowieść o Annie (jakiejś innej chyba?), która rzuciła się na kolejowe tory tuż przed nadjeżdżającym pociągiem, by ratować starego, zniedołężniałego dworcowego gołębia.

Kolejna atrakcja: na scenie pojawia się nowa postać – Jacuś wewnętrzny (Bartosz Włodarczyk), czyli dziecięce alter ego Everycontemporarymana. Po chwili Jacuś przeistacza się w ludzkie wcielenie sztucznej inteligencji (zdaje się, że ten motyw jest ostatnio bardzo modny w polskim teatrze), by łagodnymi gestami rodem coś jakby z tai chi (a może też trochę z baletu klasycznego?) ilustrować swoje gładkie, nic nieznaczące odpowiedzi na istotne egzystencjalnie pytania.

W międzyczasie na całą przestrzeń sceny rzucony zostaje obraz jelit, który pokrywa wszystko i wszystkich swymi pokręconymi, kolorowymi zwojami. A na koniec mamy odlot już całkiem totalny: Paulina, Sara i Jacek, podpuszczeni przez Jacusia, postanawiają się wyluzować i uwolnić z okowów codziennej, dojmującej egzystencji, rozbierając się do bielizny i udając się do lasu. Oczom naszym udostępniona zostaje cała głębia Sceny Nowej, zakończona owalnym otworem nasuwającym niezdrowe skojarzenia z (coś jakby) waginą. Z jej wnętrza wydobywa swoje monologi Prastwór Pereput, czyli odmieniona Anna – wymalowana na zielono, występująca we wcieleniu coś jakby syrenim, czyli topless, z nogami złączonymi w kształt coś jakby płetwowaty oraz dłońmi z długimi palcami, które wykonują zamaszyste, kręte gesty.

Jak to mam teraz to wszystko poukładać i ocenić? Cóż, usiłowanie dramaturgiczne jest tu niewątpliwie ambitne: wychodzimy od codziennego polskiego wkurwu (w reklamowym anonsie odwołano się nawet do słynnej sentencji Wyspiańskiego, że listopad to dla Polaków niebezpieczna pora), potem przechodzimy do eschatologii tudzież metanarracyjnych wtrętów, a kończymy w „przedbycie” prabaśni. Wszystkimi porami wychodzi tu groteska, począwszy od tekstu, skrzącego się pokrętnie śmiesznymi konceptami, poprzez dekoracje sceniczne, które bezceremonialnie, fekalnie atakują ludzi na widowni, a skończywszy na zatrącającej w wielu momentach kabaretem aktorskiej grze: piątka aktorów wygłasza swe kwestie, stojąc na ogół frontem do widowni, łapiąc z nami często wzrokowy kontakt, jest też trochę aktorskich kwestii sugerujących bezpośrednią interakcję (kończy się to jedynie na sugestii, widzowie pozostają bez głosu).

Co ta piramida niezborności ma znaczyć? Że nasze „żyćko ono sobacze” jest bez sensu, że nasza codzienna rzeczywistość jest pogrążona w otchłani muszli klozetowej, a jedyną ucieczką od niej może być jakaś tania, leśna stara baśń w stylu bynajmniej „niekraszewskim”, lecz hollywoodzkim i tańcowany luz w bieliźnie na łonie natury? Nie kupuję! Nie kupuję również dlatego, że 1) mnogość humorystycznych, groteskowych konceptów jest tu mocno nieprzetrawiona i słabo uporządkowana. Chaosu rzeczywistości nie pokazuje się na teatralnej scenie przez chaos – tego typu tautologia jest bytem samo-się-pożerającym i niewydalającym się sprawnie, zalegającym w teatralnych jelitach; 2) nawałnica tekstów, słowotok dochodzący do widzów-słuchaczy ze sceny nuży i nie daje szansy na wytchnienie, którego ludzie na widowni czasem jednak potrzebują; 3) aktorki i aktorzy, wystrzeliwując ciągle w stronę widowni długimi seriami tekstu, tracą możliwość zmiany rytmu, zastosowania w swojej grze kontrapunktów, zmian nastroju. A przy tym cały czas „robią w grotesce”, zaproponowanej na samym początku i monotonnie ciążącej nad ich poczynaniami, nawet wtedy, gdy rozstrząsają sens życia.

Oklaski po prezentacji Baśni dla wkur...onych we wtorek, 26 listopada 2024, trwały długo – aktorzy i aktorki wychodzili do ukłonów cztery razy. Miałem jednak nieodparte wrażenie, że ludzie na widowni pragną swym aplauzem wyrazić takie oto przesłanie: „To jest groteskowe i ambitne. W sumie chyba fajne. Nie wiemy, o co tu chodzi, ale zapewne o coś ważnego, a poza tym ci aktorzy mocno się napracowali, więc klaszczmy długo i przekonująco (samych siebie)”.

22-01-2025

Teatr Nowy w Poznaniu

Malina Prześluga

Baśń dla wkur...onych

Reżyseria: Piotr Ratajczak

Scenografia, kostiumy, reżyseria świateł, wideo: Marcin Chlanda

Muzyka: Anna Stela

Choreografia: Arkadiusz Buszko

Obsada: Dorota Abbe, Edyta Łukaszewska, Martyna Zaremba-Maćkowska, Tomasz Mycan, Bartosz Włodarczyk

Prapremiera: 22 listopada 2024, Scena Nowa im. Sławy Kwaśniewskiej

Baśń dla wkur...onych, reż. Piotr Ratajczak, Teatr Nowy w Poznaniu

Oklaski po prezentacji Baśni dla wkur...onych we wtorek trwały długo – aktorzy i aktorki wychodzili do ukłonów cztery razy.

Oglądasz zdjęcie 4 z 5

Powiązane Teatry

Logo of Teatr Nowy im. Izabelli CwynarskiejTeatr Nowy im. Izabelli Cwynarskiej

Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Suspendisse varius enim in eros elementum tristique. Duis cursus, mi quis viverra ornare, eros dolor interdum nulla, ut commodo diam libero vitae erat. Aenean faucibus nibh et justo cursus id rutrum lorem imperdiet. Nunc ut sem vitae risus tristique posuere.