O wygaszaniu

aAaAaA
Fot. Karol Budrewicz

Bo pojawiają się nowe słowa. Świat i świadomość wraz ze światem nieustannie wirują. Wystarczy dodać do słowa „wojna” słowo „hybrydowa”, aby uzyskać w miksturze nową jakość.

Określać sytuację w Polsce jako powrót komunizmu to błąd. Więcej, to nie tylko błąd, to brak pamięci o ludziach, którym wyrywano paznokcie i strzelano w tył głowy.
Więc skąd ta natrętna myśl, że coś jest na rzeczy? Że kiedy dukam „demokracja” i, godząc się z obciachem używania wielkich słów, próbuję zastosować, i nijak mi nie wychodzi? Że nie wojna, ale hybrydowa? Że pisząc te słowa, mam jednocześnie poczucie zagrożenia?

Wyluzuj, Łysy, tobie nic się nie stanie, to tylko… wygaszanie.

Więc może rzeczywiście wyluzować i powiedzieć sobie: to tylko teatr! Wywiesić nad wejściem białą flagę z powszechnie głoszonym przecież w teatrze hasłem „Nie ma faktów, są tylko interpretacje” i z ulgą, uwzględniając przy tym ulgę bliźnich, samemu się wygasić?

Bo kiedy Pani Premier III RP wygaszała rok temu flagi europejskie w swojej siedzibie, to przecież ich nie paliła. A jednak ten skromny gest bez dymu i fajerwerków był symbolicznym początkiem spektaklu narodowego.
Spektaklu, który prawdziwie jest wspólnym polskim marzeniem, aby zapaść w sen, nie musieć wstawać rano, nie podejmować żadnych bolesnych osobistych decyzji i nie tłumaczyć się z nich, ale łapać wskazanych przez siebie winowajców własnych niedoróbek oraz sycić się ich słuszną karą spełniać bajońskie obietnice niedzielnego tatusia, pretensje odsyłać do bezbożników, a Bogu ofiarować polskie obywatelstwo. 

Siłą rzeczy po wygaszeniu flagi nastąpiły równie niespektakularne akty wygaszania prezydentur, trybunałów, komisji weneckich, tych wszystkich nudnych zebrań kolesi, korników w Puszczy Białowieskiej, imigrantów, helikopterów, procedur polowań, upierdliwego systemu edukacji, aborcji, emerytur, telewizji, organizacji pozarządowych oraz wszystkiego, co tam jeszcze stanęłoby na drodze, aby po prostu było łatwiej niż trudniej. Żeby Polska rosła w siłę, a ludzi żyli dostatniej…

Żeby można było wreszcie usiąść ze spokojem, po wygaszeniu wszelkich upierdliwości, żeby można było wreszcie usiąść samotnie, z wygaszonym uśmiechem i pomyśleć, że inni tam gdzieś w Europie, w Ameryce, mają gorzej, mają swoich terrorystów i imigrantów, i Rzeplińskich. Pomyśleć po chrześcijańsku, że oni jeszcze się nie wygasili albo dopiero są w trakcie. Bo mają solidne grzechy, mają, skurwysyny, swoje za paznokciami i dobrze im tak. Niech się męczą. Niech się grillują. Usiąść ze spokojem i pomyśleć z ulgą, że to ich problem, że po prostu jeszcze się nie wygasili. Nie pojęli pojemności tego słowa.

A nawet gdyby jakaś resztka świata miała wątpliwości, jak na przykład ten durnowaty dziennikarz CNN, który przestrzegał amerykańskich wyborców o wadze ich głosów, wskazując na losy Polski, Rosji i Turcji, to zawsze przyjdzie w sukurs łagodna melancholia artystów teatru: „Nie ma faktów, są tylko interpretacje”.

16-11-2016

Oglądasz zdjęcie 4 z 5