La Vie Bohème
W La Bohème na scenie Opery Narodowej Barbara Wysocka od początku akcentuje przede wszystkim pesymistyczne tony dzieła Giacoma Pucciniego. Nie tylko choroba i śmierć wysuwają się tu na plan pierwszy, ale także bieda, prekarność i poczucie bezsilności.
Chłód, a także kruchość tego świata doskonale oddaje scenografia Barbary Hanickiej – nieco surrealistyczna, odrealniająca przestrzeń, choć z drugiej strony silnie korespondująca z psychiczną i fizyczną kondycją bohaterów. Głównym jej elementem jest monumentalna obrotowa konstrukcja, która zmienia swą funkcję i kształt wraz z rozwojem akcji. W akcie pierwszym służy jako szkielet wielokondygnacyjnego budynku, w którym biedni artyści wynajmują swe mikromieszkania. Choć to tam, na najwyższym piętrze konstrukcji, rodzi się uczucie Rodolfa (Francesco Castoro) i Mimì (Maria Domżał), sama przestrzeń nie napawa optymizmem. Ponure, ciemne i zimne wnętrza ciasnych pokoików od początku sygnalizują trudności, z jakimi przyjdzie mierzyć się parze bohaterów. Towarzyszące temu spotkaniu dwie liryczne arie (Che gelida manina i Sì, mi chiamano Mimì) oraz duet (O soave fanciulla) nie odzwierciedlają jedynie miłosnego uniesienia – dużo w nich niepokoju i jakiejś nieokreślonej tęsknoty. Soliści śpiewają tak, jak gdyby od początku przeczuwali nieszczęśliwy koniec tej historii. Ten przekaz wzmocniony zostaje sceną z płonącymi świecami, które w wyniku braku prądu zapalają mieszkańcy budynku. Stają się one symbolem roznieconego uczucia, ale też żałobnego rytuału, którego pozbawiony jest finał opery Pucciniego.
W akcie drugim metalowa konstrukcja ożywiona zostaje wielkim, rozświetlającym scenę neonem „La Vie Bohème”, wokół którego toczy się nocne życie miasta. Skojarzenie z musicalem Rent Jonathana Larsona i jego songiem-manifestem (La Vie Bohème z I aktu) jest jak najbardziej uzasadnione – inscenizacji Wysockiej bez wątpienia bliżej do nowojorskiej bohemy lat osiemdziesiątych XX wieku, niż do XIX-wiecznego Paryża. Ten znaczący czasowy przeskok sugerują nie tylko współczesne kostiumy aktorów, zaprojektowane przez Julię Kornacką, ale też choreografia Tomasza Jana Wygody, wykorzystująca elementy modern dance oraz disco (układy zbiorowe w II akcie przypominają momentami Gorączkę sobotniej nocy). Mimo wyraźnych odniesień do lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych La Bohème Wysockiej nie zamyka się w konkretnym przedziale czasowym i kręgu kultury amerykańskiej. Inne tropy podsuwają chociażby projekcje wideo z tego samego aktu (autorstwa Lei Mattausch i Artur Sienickiego), prezentujące między innymi berlińską restaurację Hasir, zlokalizowaną w słynnej artystycznej dzielnicy Kreuzberg. Twórcy spektaklu proponują zatem szersze myślenie o bohemie – postrzegają ją jako konstrukt, który mimo zmieniających się okoliczności i kontekstów kulturowych za każdym razem oparty jest na kontestacji pewnego porządku społecznego i świadomym wyborze odmiennej drogi życiowej. Ta postawa manifestuje się bardzo wyraźnie w kreacjach aktorskich, szczególnie w grupie męskich przyjaciół, którą tworzą poeta Rodolfo, malarz Marcello (Tomasz Rak), muzyk Schaunard (Bartłomiej Misiuda) i filozof Colline (Łukasz Konieczny). Piękna jest ich solidarność, bezkompromisowość i bezinteresowna wiara w sztukę, lecz życie na obrzeżach systemu wiąże się także z dużym ryzykiem, o czym bohaterowie przekonują się w bolesny sposób. Kilkudniowy głód można zwalczyć żartem i myślą o lepszych czasach, ale śmiertelnej choroby już nie.
Toteż w trzecim i czwartym akcie niewiele zostaje po dekoracyjnym, bijącym jaskrawym światłem neonie. Przewrócona, zatopiona w śniegu instalacja przypomina tym razem tonący okręt, na którym trudno o ratunek. Motyw zimy, śniegu i chłodu jest oczywiście obecny w operze Pucciniego, jednakże Wysocka czyni go filtrem dla całej inscenizacji. Już pierwsze spotkanie Mimì i Rodolfa naznaczone jest owym brakiem ciepła – Mimì pojawia się na scenie w długim, grubym swetrze i pozostaje w nim już do końca. Nie widzimy w niej zakochanej, zalotnej i emanującej szczęściem kobiety – dostrzegamy natomiast chorobę, która postępuje i przysłania wszystkie sfery życia. Co ciekawe, w interpretacji Wysockiej chorobą Mimì nie jest gruźlica (jak w oryginale), ani też AIDS (jak u Larsona) – ważniejszy niż stawianie konkretnej diagnozy wydaje się tu sam proces umierania oraz pewne negatywne mechanizmy społeczne z nim związane.
W akcie trzecim Mimì i Rodolfo postanawiają przetrwać razem jeszcze zimę („Być samotnym zimą to śmierć” – stwierdzają. – „Rozstaniemy się, gdy zakwitną kwiaty”). Wydaje się jednak, że oboje nie wierzą w tę złudną nadzieję, którą miałaby przynieść wiosna. Czwarty akt potwierdza te przypuszczenia. Rodolfo opuszcza Mimì, na ekranie wyświetlony zostaje fragment Scen z życia cyganerii Henriego Murgera, w którym autor opisuje obojętny stosunek poety do porzuconej partnerki. Rodolfo wycofuje się, paraliżuje go strach przed chorobą ukochanej – Mimì zostaje sama, choć nasuwa się pytanie, czy przypadkiem nie była sama od początku tej historii. Jej samotność wyczuwamy przecież w pierwszej lirycznej arii, jest ona widoczna także w znakomicie skonstruowanych scenach zbiorowych z drugiego aktu. Myślę, że największym atutem inscenizacji Barbary Wysockiej jest właśnie uważne i głębokie przyglądanie się prawdziwym emocjom bohaterów uwikłanych w tę dość uproszczoną (bo dostosowaną do wymogów XIX-wiecznej sceny) opowieść o miłości i śmierci. Szczególną rolę w warszawskiej La Bohème odgrywają detale (mimika, gesty, postura i sposób poruszania się aktorów, wreszcie dystanse między nimi) – w wielu fragmentach wyrażają one znacznie więcej niż ubrane w melodyjne arie słowa. Jednocześnie kierują naszą uwagę na najbardziej mroczne i zawiłe elementy libretta: na egoistyczną naturę człowieka, jego strach przed śmiercią, wreszcie na wszechogarniającą samotność, której doświadczamy w obliczu poważnej choroby. Dramatyczny krzyk Rodolfa, wzywającego imię zmarłej ukochanej, jest w spektaklu Wysockiej nie tylko przejmującą sceną finałową (której się spodziewamy), lecz przede wszystkim potwierdzeniem wszystkich wcześniejszych przypuszczeń dotyczących kruchej i słabej kondycji człowieka.
11-03-2022
Teatr Wielki – Opera Narodowa w Warszawie
Giacomo Puccini
La Bohème
libretto: Luigi Illica, Giuseppe Giacosa na podstawie powieści Henriego Murgera Sceny z życia cyganerii
reżyseria: Barbara Wysocka
scenografia: Barbara Hanicka
kostiumy: Julia Kornacka
choreografia: Tomasz Jan Wygoda
dyrygent: Patrick Fournillier
reżyseria światła: Marc Heinz
projekcje wideo: Lea Mattausch, Artur Sienicki
przygotowanie chóru: Mirosław Janowski
przygotowanie chóru dziecięcego: Danuta Chmurka
obsada:
Maria Domżał / Adriana Ferfecka, Francesco Castro / Davide Giusti,
Anna Jeruć / Aleksandra Orłowska, Tomasz Rak / Ilya Kutyukhin,
Bartłomiej Misiura / Sławomir Kowalewski, Łukasz Konieczny / Jerzy Butryn, Dariusz Machej / Grzegorz Szostak, Paweł Czekała
premiera:10.12.2021
Oglądasz zdjęcie 4 z 5
Powiązane Teatry
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Suspendisse varius enim in eros elementum tristique. Duis cursus, mi quis viverra ornare, eros dolor interdum nulla, ut commodo diam libero vitae erat. Aenean faucibus nibh et justo cursus id rutrum lorem imperdiet. Nunc ut sem vitae risus tristique posuere.