Bal za grosz i za miliard

aAaAaA
Fot. Janusz Szymański

Można by z Tuwimowskiego Balu w Operze zrobić dziś manifest oburzonych – zaskakująco realistyczną satyrę na to całe towarzystwo z buicków i royce’ów w gronostajach i szynszylach, co bawi się pod kryształowymi żyrandolami, sprzedając w wolnych chwilach prościutkie ideolo o potrzebie niepsucia rynku. Można by zrobić opowieść o imprezach bunga-bunga w lombardzkiej wilii Berlusconiego, o galach Putinowskich oligarchów w scenerii Teatru Bolszoj, o występach gwiazd popu na prywatnych koncertach u milionerów, co to się wzbogacili na spekulacji kryzysem albo też użyciu lub produkcji moździerzy i innych granatników. Ale spektakl Darii Anfelli i Lecha Raczaka w łódzkim Teatrze Nowm bardziej wskazuje te możliwości, niż z nich korzysta. Ot, wierność poematowi Tuwima: bardziej pytać, niż odpowiadać.

Nie ma więc na scenie prostych porównań czy oczywistych sugestii, a to, czy strzelający o świcie pistolet jest w ręku balujących czy biedoty, czy jeszcze kogoś innego, pozostaje na poziomie niedopowiedzeń. Otwierająca spektakl recytacja Janowej Apokalipsy ma coś z kazania księdza Skargi, bo aktor kaznodziejskim gestem grozi zadzierającym nosy widzom, ale to jeszcze za mało, by odnaleźć w tej interpretacji Balu… próbę opowiadania tylko o jednej rzeczywistości, zwłaszcza rodzimej. Anfelli i Raczak dają głos raczej tym, którzy stoją przed operą i – przynajmniej początkowo – jedynie patrzą: słynne pierwsze zdanie o wielkim balu wydanym przez Archikratora musi ustąpić pierwszeństwa wypowiedziom tych, którzy pchając przez ulice Zdobywców, Annasza i Kaifasza wielkie kubły na śmieci, przystanęli, by pogapić się na paradę zbytku. Opowieść o miejskich arteriach i o jadących za miasto wozach asenizacyjnych (u Tuwima część VII) powróci, stając się refrenem spektaklu i sugerując, że imprezę pod kryształowymi kandelabrami (to – obok kubłów – długo główny element scenografii) ogląda się raczej zza szyby. I wyczekuje się, aż ktoś wreszcie ciśnie cegłą i operową szybę zbije. Aż ktoś rozpocznie rewolucję bądź chociaż nastraszy wyfiokowane towarzystwo.

Anfelli i Raczak proponują taką lekturę Tuwima, która nie powinna sprawić mu krzywdy – wieloznaczności pozostawiają wieloznaczne, a w tekście zmieniają niewiele.Problem w tym, że jest we wszystkich jakaś niemoc: i w tych, którzy mogliby rzucić, i w tych, którzy powinni cegłą oberwać. Że ci, którzy tańczą w rytm fałszowanych przedwojennych szlagierów, stąpają leniwie i leniwie obmacują. Że leniwie się kochają i leniwie kłócą. Że Satanella jest mało szatańska, że orkiestra nie gra ostro, ani „z czterech rogów, z czterech estrad”, ani w „tempie obłąkanem”. Że wszyscy raczej wyczekują. Gdy stracą ochotę na taniec, to faceci usadzą sobie panienkę na fortepianie, by – jak w klubie garnizonowym – zaśpiewać jej tkliwą pieśń, gromadząc się wokół instrumentu. A odpowiedzią biednych będzie opowieść o butach i ich błyszczących jak gwiazdki szpicach – opowieść wyrecytowana przez grupkę oblegającą śmieciowy kubeł i zapatrzoną w nocne niebo niczym bezpańskie koty w letnie przesilenie. Obrazy dość sielankowe jak na bal, co zmierza do katastrofy. Gdy zegar z ratusza wybija drugą, potem trzecią i gdy bal wciąż jeszcze majaczy, miasto zaczyna się budzić – spływają do niego ci, którzy tu pracują i przeliczają na grosze „bombę, śledzia, radio, bruk”. Gdzieś wreszcie padną strzały. Kto strzelał? Skąd strzelał?

No to rozpocznie się wieszczona apokalipsa, co jak grom spadnie znikąd. I nawet „Ani zdążył z żyrandziaka / Mrugnąć tajniak na tajniaka”. Pojawi się zapowiadana w groźnym kazaniu Niewiasta „Z szmaragdowym monoklem w oku, / Z neonową reklamą w kroku”. Rychło w czas – jak zapowiada za Świętym Janem Tuwim. Rychło w czas?

Anfelli i Raczak proponują taką lekturę Tuwima, która nie powinna sprawić mu krzywdy – wieloznaczności pozostawiają wieloznaczne, a w tekście zmieniają niewiele – poza wspomnianym wzmocnieniem obecności części VII (co podkreśla „powszedniość” działań), dość wcześnie pojawia się zapowiedź części X, tej o udanym balu ideolo. Osłabiona, a przede wszystkim odmitologizowana jest figura Archikratora, który – głównie pod koniec – będzie takim poetą-bywalcem na rauszu. Ale nic nie staje na głowie. Literaccy puryści będą się zatem cieszyć, zwłaszcza że – i dzięki pracy aktorów, i dzięki mikroportom – niełatwe zbitki sylab Tuwimowskiego wiersza docierają do uszu nienaruszone. Jeśli zaś ktoś woli zaangażowany teatr czytelnych kontekstualizacji klasyki, to wyjdzie rozczarowany. I jedni, i drudzy będą natomiast wdzięczni twórcom tego Balu…, że nie zrobiono z tekstu libretta do komediobaletu. Jest na scenie orkiestra (zresztą świetna), są choreograficzne układy do tańców i recytacji (precyzyjne, choć nienachalne), ale nikt nie próbuje dowodzić, że Tuwim stworzył ponad wszystko rytmiczną zabawę głoskami.

Godzinny zespołowy spektakl działa obrazami – paradny finałowy wjazd Niewiasty, potwora niosącego koniec pewnego porządku, przemieni apokalipsę w karnawał próżności, bo z nieba i śmieciowych kubłów niczym konfetti wystrzelą papierowe banknoty. W jednej ze wcześniejszych scen metalowe rusztowanie – klatka w której zamknięte zostaną kobiety – jest tropem w szukaniu odpowiedzi na pytanie o symbolikę małp, które w poemacie Tuwima zajmują miejsce znaków Zodiaku. Śpiewana wówczas piosenka Fogga (bądź co bądź do słów Tuwima) Nasza jest noc i oprócz niej nie mamy nic – choć może początkowo razić oczywistością wyboru rewiowego szlagieru – zaczyna budować znaczenia: co jest przedmiotem posiadania? Jak się posiada? Co się posiada? I czy apokaliptyczny wjazd Niewiasty nie jest właśnie zapowiedzią końca epoki, w której wartości były mierzone jedynie matematyczną skalą posiadania? Bo jest coś, co łączy dwie rzeczywistości tego Balu…, świat bawiących się i świat oglądających: u jednych jest to liczenie milionów, u drugich – sumowanie groszy. I jedno, i drugie – w naturze – podobne. Bo ostatecznie wszystko da się policzyć. „Bułka – grosz, / Wojna – miliard: / Cyk! / Buch! / Zgierz: / Asyria”.

13-11-2013

Teatr Nowy im. Kazimierza Dejmka w Łodzi
Julian Tuwim
Bal w Operze
scenariusz i reżyseria: Daria Anfelli, Lech Raczak
scenografia: Piotr Tetlak
aranżacja i muzyka: Paweł Paluch
obsada: Malwina Irek, Jolanta Jackowska, Magdalena Kaszewska, Aleksandra Posielężna, Delfina Wilkońska, Przemysław Dąbrowski, Łukasz Gosławski, Artur Gotz, Gracjan Kielar, Adam Kupaj, Adam Mortas
premiera: 7.11.2013

Bal w Operze, reż. D. Anfelli, L. Raczak, fot. Janusz Szymański

Oglądasz zdjęcie 4 z 5

Powiązane Teatry

Logo of Teatr Nowy im. Kazimierza DejmkaTeatr Nowy im. Kazimierza Dejmka

Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Suspendisse varius enim in eros elementum tristique. Duis cursus, mi quis viverra ornare, eros dolor interdum nulla, ut commodo diam libero vitae erat. Aenean faucibus nibh et justo cursus id rutrum lorem imperdiet. Nunc ut sem vitae risus tristique posuere.