Wielce Szanowny Panie Wojewodo!
![](https://cdn.prod.website-files.com/674247043b5699e4f3d18d17/679282d40d5b72996e8eeb05_603.avif)
Zwracam się z pokorną prośbą o łaskawe rozważenie wyrzucenia mnie ze Stowarzyszenia Filmowców Polskich albo chociaż ze Związku Autorów i Kompozytorów Scenicznych (ZAiKS) w ramach zasłużonej kary za moją dotychczasową działalność.
Prośbę swoją motywuję faktem, że zdarzało mi się obrażać uczucia osób wierzących (np. w filmie Święty interes), szargać miłość do własnego Narodu (np. w utworach scenicznych Chryje z Polską czy Deprawator), a także hańbić cześć polskich dziewic i matek (Bóg, ja i pieniądze, Ni z tego ni z owego). Dodatkowo w ostatniej swojej sztuce (Baron Munchausen dla dorosłych) daję popis lewackiego liberalizmu i skrajnej chwiejności ideowej.
Rozumiem, że Pan Wojewoda jako miłośnik sztuki i osoba darząca sympatią (niejako z naturalnego porządku rzeczy) mądre i twórcze kobiety, zdecydował się najpierw wyróżnić swoją uwagą panią Monikę S. i zadbał o niewątpliwie należne jej miejsce w Historii Teatru Polskiego.
Ośmielam się jednak zauważyć, że aż tak szybkie wywyższenie i wspaniała korona cierniowa z wdziękiem zarzucona na skronie pani Moniki wzbudziły (jak sądzę, w dużym stopniu uzasadnioną) irytację i niepokój środowiska.
Wiem, że nie tylko ja poczułem bolesne ukłucie zazdrości i cichy ból, że to właśnie ona tak przez Waszą Miłość została wywyższona i – że się tak wyrażę – namaszczona.
Dlaczego to właśnie jej nazwisko nie schodzi z łam gazet i audycji telewizyjnych?
Czym naprawdę zasłużyła sobie na tę wielodniową obecność w świadomości WSZYSTKICH RODAKÓW?
Niewątpliwie to jedna ze zdolniejszych moich studentek i swoją olśniewającą pomysłowością na pewno dorównuje Mai K., tak cudownie uhonorowanej przez panią Małopolską Kurator Oświaty, ale czy pominięcie chociażby Krystyny J. czy Agnieszki H. nie jest dla nich niezasłużoną karą? Każda z nich może już tylko marzyć o tak solidarnej obronie i jedności całego środowiska, jaką Pan Wojewoda w łaskawości swojej darował pani Monice.
Rozumiem, że panie (zwłaszcza u takich dżentelmenów jak Pan Wojewoda) mają zawsze pierwszeństwo, jednak pominięcie takich jak ja staruszków, całe życie marzących o rozgłosie i wysokiej pozycji zawodowej, może być przecież uznane za ejdżyzm (czy jak to się tam nazywa w tym postmodernistycznym bełkocie).
Zdaję sobie sprawę, że tak genialny manewr wspierający działalność artystki lub artysty nie tak łatwo powtórzyć, ale gdyby Szanowny Pan Wojewoda raczył ponowić swój manewr w stosunku do mojej skromnej osoby, byłbym dozgonnie wdzięczny i jestem pewien, że jeszcze moje wnuki i prawnuki byłyby niesłychanie dumne z takiego wyróżnienia.
Zwłaszcza że, o ile zdołałem się zorientować, wyrzucenie mnie z wyżej wymienionych organizacji przez organ (przepraszam za wyrażenie) przeznaczony do odwoływania jest równie prawdopodobne, jak usunięcie pani Moniki z zajmowanego przez nią stanowiska.
Sława, powodzenie i szacunek kolegów i koleżanek, które przyniesie mi odwołanie przez Pana Wojewodę, wspaniale wynagrodzą lata ciężkiej pracy zawodowej, a także – a może nawet przede wszystkim – dydaktycznej.
Mam wielu świadków na to, że zajęcia na Wydziale Reżyserii AT ze strategii myślenia twórczego zaczynałem zwykle od tematu „Prowokacja artystyczna”.
Teraz wstydzę się, jak słabym nauczycielem okazałem się dla siebie samego i choć jestem dumny ze swoich uczennic, które zdecydowanie mnie przerosły, chciałbym się choć troszeczkę ogrzać przy buchających płomieniach ich sukcesów.
Błagam Waszą Miłość o surowe napiętnowanie mnie, upokorzenie, wytknięcie palcem i ochoczo zgłaszam swoją gotowość do przyjęcia stygmatów.
Każdą krytyczną i druzgocącą wypowiedź Pana Wojewody przyjmę z wdzięcznością i uwielbieniem, a list Pański do Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego lub Prezesów Związków Twórczych z prośbą o wyrzucenie mnie na zbity pysk – z należną czcią i zachwytem.
Obecność w podręcznikach Historii Teatru Polskiego warta jest pręgierza, mszy, a nawet chłosty.
Monika S. jest już w Jankach.
30-11-2022
Oglądasz zdjęcie 4 z 5