Więcej niż remake

West Side Story, scenariusz: Tony Kushner, reżyseria: Steven Spielberg
aAaAaA

Długo, zbyt długo West Side Story w reżyserii Stevena Spielberga leżało na mojej półce „do obejrzenia”. Wyrzuty sumienia (szekspirowskimi adaptacjami zajmuję się od ponad dwudziestu lat) ustępowały jednak obawom: czy Spielbergowi uda się powtórzyć sukces sprzed 60 lat? Film West Side Story Roberta Wise’a i Jerom’a Robbinsa nie dość, że zdobył 10 Oscarów (z 11 nominacji), to otworzył drogę twórcom nie tylko kinowego, ale przede wszystkim scenicznego musicalu szekspirowskiego. A do filmu wracano – z podziwem, nostalgią, sentymentem – przez następne dekady.

Przyznam, że musicalowe wersje Szekspirowskich dramatów nigdy nie budziły mojego entuzjazmu. Zainteresowanie badaczki – owszem, jednak mimo że – jak słusznie twierdził Tadeusz Nyczek – „najpopularniejszym dostarczycielem tematów dla musicalu literackiego jest od dziesiątek lat ojciec Szekspir, bez którego nie byłoby połowy teatru na świecie”, takie filmy jak choćby Kiss me, Kate (1953) George’a Sidneya oglądałam bez szczególnej przyjemności. Wyjątkiem były może o niemal pół wieku późniejsze Stracone zachody miłości (2000) Kennetha Branagha, ale interpretowałam je w kontekście wcześniejszych adaptacji reżysera.

West Side Story z 1961 roku, filmową wersję musicalu, który miał swoją premierę w 1957 roku w nowojorskim Winter Garden Theatre, niemal od razu określono jako fenomen, dzieło wyjątkowe – zarówno w historii kina, jak i tzw. gatunku szekspirowskiego. Nie tylko ze względu na przepisanie Romea i Julii na brawurowe sekwencje baletowe, reżyserowane przez Jerome’a Robbinsa. Pomysł (na który Robbins wpadł już pod koniec lat czterdziestych XX wieku) okazał się niezwykły również dlatego, że twórcy sięgnęli po tragedię. I tak ów „poważny musical” stał się nie tylko ulubioną szekspirowską adaptacją amerykańskich widzek i widzów, ale również wyzwaniem dla twórców i musicali, i ekranizacji dzieł Szekspira.

Jak sprostał temu wyzwaniu Spielberg, który, realizując West Side Story, spełnił swoje wieloletnie marzenie? Odpowiedź nie jest jednoznaczna: z jednej strony można zastanawiać się, po co reaktywować opowieść o konflikcie etnicznym sprzed ponad pół wieku, z drugiej – reżyser wraz ze scenarzystą Tonym Kuschnerem interesująco zreinterpretowali niektóre wątki i postaci filmu z 1961 roku. West Side Story po sześćdziesięciu latach wybrzmiewa podobnie, ale nie mamy do czynienia jedynie z remakiem, to raczej próba spojrzenia na dzieło Wise’a i Robbinsa ze współczesnej, chciałoby się powiedzieć – silniej naznaczonej goryczą, perspektywy.

Czas i miejsce akcji pozostały te same, podobnie jak dwie walczące ze sobą grupy: Jetsów i Sharksów. Zaskakuje jednak, że tak wiele kwestii wypowiadanych jest po hiszpańsku, bez tłumaczenia na angielski (nie wprowadzono napisów). W wysokobudżetowych produkcjach amerykańskich rzadko pojawia się takie rozwiązanie. Kushner i Spielberg stawiają jednak na autentyczność. Ujawnia się to również w decyzjach obsadowych: do ról Marii i Tony’ego zaangażowano młodych aktorów, Rachel Zegler i Ansela Elgorta, a ich świeżość i energia są jednym z istotniejszych atutów filmu.

Ale nie jedynym. Uwagę przyciąga grana przez Ritę Moreno postać Valentiny, pracodawczyni i mentorki Tony’ego. W filmie z 1961 roku Szekspirowskiego Ojca Laurentego zastąpił Doc (Ned Glass); w wersji Spielberga to kobieta, wdowa po Docu, stara się pogodzić zwaśnione gangi. Moreno sześćdziesiąt lat wcześniej zagrała Anitę (tu: brawurowa Ariana DeBose), teraz – w dodanej scenie – broni tej postaci przed zbiorowym gwałtem, jakiego chcą się dopuścić chłopcy z Jetsów. Kushner i Spielberg wprowadzają również postać transpłciową: Anybodys w pierwszym z filmów określana była jako „chłopczyca”, której prawdziwi mężczyźni nie chcą przyjąć do swojego grona (grała ją Susan Oakes), w drugim to osoba niebinarna, grana przez określającą się jako osoba niebinarna Iris Menas. W wersji z 2021 roku więcej piosenek jest śpiewanych przez kobiety, a niekiedy można odnieść wrażenie, że to właśnie ich oczyma oglądamy rozgrywający się między mężczyznami konflikt. Te pozornie niewielkie i wprowadzone subtelnie zmiany w dużej mierze determinują perspektywę widza i widzki. Znakomita choreografia Justina Pecka, choreografa i tancerza związanego z New York City Ballet, wydaje się hołdem dla maestrii Robbinsa, jest jednak współczesna. Ciała tancerzy wyrażają więcej emocji niż w układach sprzed sześciu dekad.

Tym, co może być najbardziej interesujące dla miłośników tragedii Szekspira, jest jednak wprowadzenie do ścieżki dialogowej kwestii z dramatu. W 1957 roku Arthur Laurents napisał oryginalne dialogi, trawestujące sceny Romea i Julii. Kushner wprowadził do scenariusza Szekspirowskie wersy, między innymi fragmenty rozmów kochanków podczas ich pierwszego spotkania czy „sceny balkonowej”.

Czy warto obejrzeć nowe West Side Story? Owszem, i nie tylko jako nostalgiczne wspomnienie złotych czasów kina. Mimo że dziś trudno uwierzyć w tak gwałtowną i szczerą miłość dwojga młodych ludzi. A może właśnie dlatego.

30-08-2023

West Side Story, scenariusz: Tony Kushner, reżyseria: Steven Spielberg; USA 2021

West Side Story, scenariusz: Tony Kushner, reżyseria: Steven Spielberg

Oglądasz zdjęcie 4 z 5