Szczęśliwe dni: 15 maja

aAaAaA
Fot. Karol Budrewicz

Nie płaczę po Klacie, płaczę po Zembrzuskim.

Ale tylko jedna połowa mnie płacze, druga się śmieje. Bo choć, jak słyszę, w Starym Teatrze żałoba i stypa, to przecież wszystko to jest śmiechu warte. Ale po kolei.

Nie kibicowałem Klacie. Człowieka nie znam w ogóle, reżysera – za mało, by mieć wyrobioną opinię o jego dokonaniach, także dyrektorskich. Nie bolałoby mnie, gdyby stanowisko dyrektora Narodowego Starego Teatru (NST) objął na drugą kadencję, choć pierwszą pełnił z dość wątpliwego nadania ministra Zdrojewskiego, polityka PO. Nie boli mnie też, że dyrektorem nie został. Zresztą na starość mam coraz większą rezerwę wobec rzeczywistości i to wszystko ani mnie ziębi, ani grzeje. Piszę felietony for fun.

Kibicowałem natomiast – może nie uwierzycie – Zembrzuskiemu. Nie dlatego, że byliśmy kolegami od czasu studiów, więc przez dobre trzydzieści parę lat, a tym bardziej nie dlatego, że nasze koleżeństwo nie bez przykrości zerwałem, gdy poglądy i opinie Zembrzuskiego – zawsze radykalne: i wtedy, gdy za idola miał Michnika, i wtedy, gdy zastąpił go Kaczyńskim (nie on jeden…) – przekroczyły akceptowalne granice. Kibicowałem, bo byłem ciekaw – nie bez dozy perwersji – czy jego manifestacyjne deklaracje ideologiczne i polityczne okażą się wystarczającą rękojmią sukcesu, którego zresztą kandydat był pewien do tego stopnia, że ogłosił daty premier w nowym sezonie NST pod swoją dyrekcją. Czyli jak pisał klasyk: „już był w ogrodzie, już witał się z gąską”.

Przeliczył się. Władza, na którą tak ufnie i wiernopoddańczo stawiał, zawiodła go. Komisja konkursowa wykazała się rozsądkiem, co przyznaję jako człowiek, którego trudno posądzić o sympatię dla prawicy. Prawda, że wbrew oczekiwaniom wielu nie powierzyła dyrekcji Klacie, ale też całkowicie zignorowała kandydata, który światopoglądowo wydawał się jej najbliższy. Zapewne była w wyborze dokonanym przez komisję jakaś kalkulacja, ale nawet jeśli sprytna, to na tyle zaskakująca, że jest o czym myśleć.

I teraz są dwie sprawy. Jedna to kwestia Mikosa i Gielety. W naszym teatralnym grajdołku wrze, zwolennicy Klaty prześcigają się w protestach i nakręcają „sprawę Starego”, która, jeśli się rozbuja, może odsunąć w cień gorszące wypadki wrocławskie. Mnożą się paradoksy. Zadowolenie z wyboru wyraża na przykład skrajnie prawicowa Elżbieta Morawiec, w swoim czasie znakomity krytyk teatralny, osoba, którą bardzo ceniłem i lubiłem do momentu, gdy, podobnie jak Zembrzuski, wykonała woltę z lewa na prawo i odcięła się od swoich nieprawomyślnych znajomych. Elżbiecie tym razem nie przeszkadza fakt, że Mikos wywodzi się ze środowiska „Gazety Wyborczej”, którą latami odsądzała od czci i wiary.

Dla odmiany kręgi lewicowo-liberalne, które uważam za sobie bliskie (choć nie bez krytycznego dystansu), łkają i jojczą – na czele z walecznym redaktorem Mrozkiem i ultra postępowym profesorem Kosińskim – że dyrektorem NST zostanie tenże Mikos, którego jako żywo nikt z PiS-em nie kojarzy – raczej przeciwnie – a wskazanie jego osoby przez komisję jest niespodzianką także w sensie politycznym; niespodzianką, która zdaje się przeczyć – może na pokaz – głoszonej przez PiS zasadzie „Teraz, k…, my!” Czyż to nie zabawne?

Pojawia się również argument, że Mikos jest krytykiem teatralnym i nie ma pojęcia o pracy w teatrze. Bo ja wiem? Krytyków czy teatrologów, który poszli „w dyrektory” było i jest co najmniej paru. W dawnych czasach na przykład Władysław Bogusławski i Jan Lorentowicz, ale o tym pamiętają tylko historycy teatru. Bliżej współczesności patrząc, przypomnijmy, że Stary Teatr najświetniejsze lata przeżywał za Jana Pawła Gawlika; jego dyrektorem był także Jerzy Koenig. A gdzie indziej? Krzysztof Mieszkowski, Maciej Nowak, Paweł Sztarbowski, Tomasz Konina, Roman Pawłowski. Czyż nie jest tak, że – cytując Sienkiewicza – jeśli Kali ukraść krowę, to dobrze, ale jeśli Kalemu ukraść krowę, to bardzo niedobrze? albo jak mawiał Ford, możemy produkować samochody w dowolnym kolorze, pod warunkiem, że będzie to kolor czarny?

Zresztą Mikosa znam z czasów, gdy w latach dziewięćdziesiątych współpracował z „Teatrem” i mam o nim jak najlepszą opinię, w każdym razie jako krytyku. Z kolei Gieleta ma, co prawda zagranicą, godny uwagi dorobek i bardzo rozsądnie się wypowiada, zdobył też znaczącą pozycję w kręgu londyńskiej Royal Academy of Dramatic Arts, co wiem od zupełnie neutralnego człowieka związanego z tą prestiżową uczelnią. Więc może nie ma co podnosić larum, że naszych biją, a może przynajmniej poczekać aż ci nowi się wykażą. A jak się nie wykażą, to wtedy ruszyć do ataku. Inaczej nigdy nie wyjdziemy z okopów.

No a druga sprawa to Zembrzuski. Ten z właściwą sobie zapalczywością już rozpoczął wściekłą kampanię. Przeciwko komu? Przeciwko tym, których dopiero co popierał. Pisowiec w oka mgnieniu przemienił się w antypisowca i już grzmi, gdzie może, na aktualną władzę, zarzucając jej „ustawkę” konkursu i grożąc – jej Bohu – że więcej na nią nie zagłosuje. Co notabene jest znanym syndromem. Rozczarowanie napędza agresję proporcjonalną do siły pierwotnego entuzjazmu, a zawiedziona miłość zwykle przemienia się w nienawiść. Pouczające są w tej mierze biografie ex-komunistów lub religijnych dysydentów.

Gdzie sobie teraz znajdzie miejsce kolega JKZ? Może pójdzie razem z nami na czele kolejnego Marszu Wolności i będzie podskakiwał z KOD-em, co tyle razy wyszydzał? Może wstąpi do ONR-u lub do partii Razem? albo podłoży bombę pod ministerstwo? Nie wiem. W każdym razie rządowi, partii, a już szczególnie resortowi kultury przybył nieprzejednany wróg, który, atakując, gotów jest jak skorpion sam siebie zakłuć na śmierć. Co przywodzi mi na pamięć fraszkę Leca: „Czasem taki jest mecenat, że z pupila wkrótce denat”.

15-05-2017

Oglądasz zdjęcie 4 z 5

Powiązane Teatry

Logo of Narodowy Stary Teatr im. Heleny ModrzejewskiejNarodowy Stary Teatr im. Heleny Modrzejewskiej

Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Suspendisse varius enim in eros elementum tristique. Duis cursus, mi quis viverra ornare, eros dolor interdum nulla, ut commodo diam libero vitae erat. Aenean faucibus nibh et justo cursus id rutrum lorem imperdiet. Nunc ut sem vitae risus tristique posuere.