Super-duper
„Pięknie było” – zawyrokowała pani na krzesełku obok. Pięknie i światowo. Dyrygent, Simone Valeri, pochodzi z Pizy we Włoszech. Główna śpiewaczka, Renata Vari, urodziła się w Baia Mare na północy Rumunii, a główny śpiewak, David Baños, we wsi Algezares na południu Hiszpanii. Odwiedzili Wrocław, żeby uświetnić „superwidowisko”, czyli Traviatę Verdiego wystawianą na placu pomiędzy Operą Wrocławską i Narodowym Forum Muzyki, placu elegancko zabetonowanym, jak teraz wszystko w Polsce. Muzyka niosła się radośnie po kamiennych płytach pustego areału, nazwanego dowcipnie placem Wolności.
Renata Vari z wielką pasją kreowała tytułową rolę kobiety „zbłąkanej”, jak przekładać się zwykło wyraz traviata (od tra, „poza” i via, „droga”). W operze Verdiego „zbłąkana” to Violetta Valery, pracownica seksualna na usługach wyższych sfer. Vari, ubrana współcześnie, uwodziła więc mężczyzn, a jej donośny sopran wywoływał momentami przerażenie także u scenicznych partnerów. Śpiewaczka często musiała się wspinać dramatycznie na wielkie schody, służące za scenografię.
Widowisko rozgrywało się bowiem na trzech poziomach. Dwie olbrzymie sceny wzniesione zostały tarasowo, jedna nad drugą, i pomalowane na niebiesko. Ponad nimi górowały rozświetlone drzwi pałacu, do których wiodło dodatkowe rusztowanie. Wszystkie te poziomy połączone były schodami, po których artyści biegali bez ustanku w górę i w dół. Najczęściej Renata Vari. W miarę oglądania spektaklu rósł mój podziw dla śpiewaczki. Ani razu się nie potknęła i generalnie trafiała w nuty, choć maestro Valeri bezlitośnie podkręcał tempo orkiestry.
Traviata, zainspirowana popularną sztuką Dama kameliowa Aleksandra Dumasa syna, to pierwsza w dziejach opera realistyczna. Verdi i autor libretta Francesco Maria Piave, naśladując Dumasa syna, umieścili akcję opery w czasach sobie współczesnych. Premiera 6 marca 1853 roku w weneckim teatrze operowym La Fenice była klęską. W tytułowej roli młodej i pięknej kobiety wystąpiła wówczas trzydziestoośmioletnia Fanny Salvini-Donatelli, osoba wyjątkowo puszysta. Kiedy w trzecim akcie doktor oznajmił umierającej na gruźlicę kurtyzanie, że czeka ją tylko kilka dni życia, cała widownia ryknęła śmiechem.
Największy szok wywołała jednak bohaterka, Violetta Valery. Nie dość, że „robiła” w seksbiznesie, romansując z kilkoma sponsorami naraz, to jeszcze była postacią pozytywną. Po premierze weneccy cenzorzy kazali cofnąć akcję opery do wieku XVIII, „w czasy Richelieu”. W liście do przyjaciela Verdi pisał wprawdzie, że podjął w Traviacie „temat na czasie”, nie umniejsza to jednak wielkiej odwagi kompozytora, co zresztą już wkrótce przyniosło mu duże korzyści.
Kolejna inscenizacja Traviaty, tym razem w weneckim Teatro San Benedetto, rok po nieszczęsnej prapremierze w La Fenice i z inną primadonną w głównej roli, została przyjęta entuzjastycznie. Od tego czasu opera praktycznie nie schodzi z afiszy. Tylko w sezonie 2018/2019 wykonano ją aż 786 razy! Traviata to dziś najpopularniejsze w świecie dzieło operowe. W tym samym czasie, kiedy przed Operą Wrocławską prezentowano superprodukcję, w katedrze św. Marii Magdaleny przy ulicy Szewskiej zespół z Rzymu wykonywał kameralną wersję utworu.
Grażyna Szapołowska, reżyserka Traviaty na placu Wolności, pomimo buńczucznych zapowiedzi, nie zdołała umieścić akcji opery w świecie współczesnym. Zabrakło jej odwagi Verdiego. Przeładowała scenografię symbolami, które niewiele znaczą bez przypisów. W tle głównej sceny, na której odbywały się bale, leżała na przykład olbrzymia naga kobieta z zawiązanymi oczami i pomalowana na niebiesko. Kto to? – myślałem intensywnie. Minister Zalewska?
Na dolnej scenie, lekko z boku, dominowała z kolei niepokojąco wielka „rączka” z Rodziny Adamsów. Była niebieska. Na rączce rozgrywano sceny łóżkowe. Co to wszystko mogło znaczyć? Po spektaklu zajrzałem do programu. W krótkiej rozmowie reżyserka zdradziła, że niebieska kobieta z opaską na oczach to… ślepa Fortuna. Czyli jednak minister edukacji. Urwana rączka symbolizowała zapewne jej ucieczkę w uciechy, czyli do Brukseli.
Reżyserka nie dostrzegła w Traviacie kobiety dzisiejszej. W jej inscenizacji Violetta Valery to co najwyżej bohaterka brazylijskiej telenoweli. Przeestetyzowanie świata przedstawienia zwykle neutralizuje sensy i dystansuje postaci od widzów. Może być pięknie, ale nic poza tym. No i chwilami było. Szczególnie podczas kolorowych projekcji na gmachu Opery. Wyświetlano różne rzeczy, od dolarów po żetony krupierskie. Ale pięknie było tylko z daleka. Publiczność z dolnych rzędów nie wszystko mogła zobaczyć, bo ogromne schody zasłaniały pół głównej sceny. Dawno nie widziałem tak nieporadnej scenografii.
Partię poety Alfreda Germonta, zakochanego w Violetcie i oferującego jej małżeństwo, zaśpiewał Hiszpan, David Baños. W zużytych dżinsach biegał po schodach i wyznawał, co czuje. Głos miał silny, choć niespecjalnie urokliwy, aktorstwem nie porażał. Robił wciąż te same miny, choć raz kochał, a innym razem nienawidził. W niefortunnie dobranym kostiumie prezentował raczej żałosny widok amanta i trudno było uwierzyć, że piękna Renata Vari mogłaby zapałać do niego wielkim uczuciem i oddać mu cały swój majątek.
Generalnie, zagraniczne gwiazdy były klasy średniej i trudno zrozumieć, dlaczego te właśnie osoby zaproszono do superprodukcji. Oglądałem przedstawienie w piątek. W sobotę w rolach głównych wystąpiła obsada polska, podobno o niebo lepsza.
Podczas wieczoru premierowego największą kreację stworzył Polak, Adam Kruszewski w roli Giorgio Germonta, sędziwego ojca Alfreda, który odwiedza potajemnie Violettę i błaga ją, by porzuciła kochanka. Ślub z byłą pracownicą seksualną sprowadziłby bowiem hańbę na całą rodzinę, a siostrze Alfreda uniemożliwił godne zamążpójście. Kruszewski obdarzony jest wspaniałym barytonem i dużym talentem aktorskim. Trochę potępiał Violettę, trochę uwodził. Sprawił, że Renata Vari przestała krzyczeć. Stała się czułą i wrażliwą istotą, „zagubioną” w świecie okrutnych i bezlitosnych mężczyzn. To mógłby być świetny punkt wyjścia do dojmującej interpretacji Traviaty w XXI wieku.
Gdyby tylko Grażyna Szapołowska potrafiła to dostrzec. Reżyserka zdawała się nie panować nad sensami własnej inscenizacji. W kluczowej scenie, kiedy wszyscy uczestnicy balu besztają opętanego zazdrością Alfreda, reżyserka kazała artystom czynić potępiające gesty w kierunku…Violetty, leżącej na wielkim stole ofiarnym. Co innego śpiewali, co innego robili. Takie czasy.
Chórzyści pomimo zadzierżystego dyrygowania byli znakomici, nawet jeśli chwilami śpiewali z lekkim opóźnieniem. Twórcy inscenizacji praktycznie uniemożliwili śpiewakom bezpośredni kontakt z dyrygentem. Śpiewacy musieli śledzić monitory z podglądem orkiestry, co łatwe nie było przy tej ilości ludzi na scenie: chór Opery Wrocławskiej został bowiem wzmocniony chórami Politechniki i Uniwersytetu Ekonomicznego. Brzmiało to wszystko potężnie.
W krótkich epizodach wystąpił też bardzo dobry balet Opery Wrocławskiej. Najpierw zatańczyli taniec cygański, a potem mężczyźni, jako matadorzy, zrzucili górne części kostiumów i – ku radości widowni – sparodiowali Chippendnalesów. Jak już pisałem, było pięknie.
Grażyna Szapołowska w nagrodę za brak talentu reżyserskiego już drugi raz masakruje klasyczne arcydzieło w Operze Wrocławskiej. Przed Traviatą mocowała się tam z Halką. Z podobnym skutkiem.
Podczas oklasków artyści wywołali na scenę panią reżyser. Była piękna.
10-07-2019
Opera Wrocławska
Giuseppe Verdi
Traviata
libretto: Francesco Maria Piave wg Damy Kameliowej Aleksandra Dumasa Syna
dyrygent: Simone Valeri
reżyseria: Grażyna Szapołowska
dramaturgia: Anna Kozłowska
scenografia i kostiumy: Ewa Kochańska
reżyseria świateł: Tomasz Filipiak
choreografia: Karol Urbański
projekcje multimedialne i mapping: Piotr Maruszak
kierownictwo chóru: Anna Grabowska-Borys
obsada: Renata Vari (gościnnie) / Anna Lichorowicz, Jadwiga Postrożna / Aleksandra Opała, Dorota Dutkowska / Katarzyna Haras-Kruczek, David Baños (gościnnie) / Łukasz Gaj (gościnnie), Adam Kruszewski (gościnnie) / Jacek Jaskuła, Aleksander Zuchowicz / Jędrzej Tomczyk, Łukasz Rosiak / Sergii Borzov, Jakub Michalski / Andrzej Zborowski, Tomasz Rudnicki / Maciej Krzysztyniak, Piotr Bunzler, Paweł Walankiewicz, Andrzej Zborowski, Anna Rybak / Helena Czech
oraz Balet, Chór, Orkiestra Opery Wrocławskiej, Akademicki Chór Politechniki Wrocławskiej, Chór „Ars Cantandi” Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu
Oglądasz zdjęcie 4 z 5
Powiązane Teatry
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Suspendisse varius enim in eros elementum tristique. Duis cursus, mi quis viverra ornare, eros dolor interdum nulla, ut commodo diam libero vitae erat. Aenean faucibus nibh et justo cursus id rutrum lorem imperdiet. Nunc ut sem vitae risus tristique posuere.