Oj, boli
Miłośnicy powieści Agathy Christie pamiętają zapewne misterną zagadkę z powieści Dziesięciu Murzynków. Niektórzy, zwłaszcza młodsi, to dzieło Christie pamiętają pod tytułem I nie było już nikogo. Skąd ta zmiana?
Powieść ukazała się w Anglii w 1939 roku pod tytułem Ten Little Niggers, ale już rok później, w Stanach Zjednoczonych opublikowano to samo dzieło, tym razem zatytułowane And Then There Were None. Później pojawiły się inne warianty tytułu – ostatecznie zmieniono go na prośbę rodziny pisarki, już po jej śmierci. Łatwo zgadnąć, dlaczego: o ile w 1939 roku w Wielkiej Brytanii określenie little niggers nikogo specjalnie nie oburzało, kilka dekad później musiało zostać zweryfikowane. I słusznie.
The Story of Doctor Dolittle Hugha Loftinga, pierwsza z powieści cyklu o lekarzu posiadającym niezwykłe zdolności, ukazała się w Wielkiej Brytanii w 1920 roku. Był to dziwny czas w dziejach tego kraju, osłabionego I wojną światową; jak pisze Norman Davies: „Spory kawał »imperium wewnętrznego« – Irlandia – zaczął się odrywać w czasie, gdy do »imperium zewnętrznego« wciąż jeszcze przyłączano spore obszary”. Jedno jest pewne: Zjednoczone Królestwo w roku 1920 to kraj obywateli przekonanych, w zgodzie z wiktoriańskim dyskursem kolonizatorów, o moralnej i kulturowej wyższości Brytyjczyków nad resztą świata.
Akcja powieści toczy się w XIX wieku; autor pisze jedynie, że wydarzenia miały miejsce w czasie, „gdy wasi dziadkowie byli jeszcze małymi dziećmi”. Można więc przyjąć, że to połowa XIX wieku, a więc czas największej ekspansji Wielkiej Brytanii. Nad Imperium nigdy nie zachodzi słońce, choć niektórzy twierdzą, że nigdy nie zasycha w nim krew. Wskazówką mogą być również opisy otoczenia: statki są żaglowe, nie ma pociągów, za to często podróżuje się dyliżansami.
Dlaczego o tym wszystkim piszę? Ponieważ przedstawienie w Teatrze Groteska było dla mnie zdumiewające. Sprawnie zagrane, czytelnie poprowadzone fabularnie, kolorowe – mogłoby być dla dziecka cennym i przyjemnym doświadczeniem. Piosenki są melodyjne, niektóre rozwiązania scenograficzne (jak choćby opadająca z nadscenia krata z tkaniny) pobudzają wyobraźnię, zwierzątka wydają się sympatyczne. Nauki o konieczności szczepień i naturalnej miłości człowieka do braci mniejszych – jak najbardziej na miejscu. Słowem, poprawnie i z wdziękiem zrealizowane przedstawienie dla dzieci, niekoniecznie nowatorskie – znamy przecież przykłady bardziej odważnych gier z dziecięcą wyobraźnią – ale udane. Diabeł jednak, jak zawsze, czyha w szczegółach. Doktor Dolittle w Teatrze Groteska – a właściwie adaptacja powieści, jakiej dokonał na podstawie oryginału Jerzy Jan Połoński – budzi sprzeciw dorosłego widza. I, niestety, może zaszkodzić małemu odbiorcy.
Doktor Dolittle (w niektórych polskich wydaniach występujący pod nazwiskiem Nieboli), jak wiemy, posiadł język zwierząt i dzięki temu mógł je skutecznie leczyć. Jego sława dotarła do Afryki, skąd przybył posłaniec, proszący doktora, by uzdrowił małpy, które zapadły na dziwną chorobę. Na obcym kontynencie całą gromadę (wszak Dolittle udał się w podróż ze swoimi przyjaciółmi – zwierzętami) spotyka szereg przygód.
Gdzie zatem pułapka dla adaptatora i reżysera? W dwóch epizodach, jakie Jerzy Jan Połoński przenosi do swojego spektaklu nie tylko bez najmniejszej modyfikacji, ale również bez jakiegokolwiek komentarza. Pierwsze zdarzenie to spotkanie z księciem, który cierpi z powodu swojej czarnej skóry – bardzo chciałby mieć białą. Doktor Dolittle, pragnący odzyskać wolność (chwilowo przebywa w lochu) oraz zdobyć statek, by powrócić do ojczyzny, wymyśla chytry fortel. Otóż oszuka nieszczęśnika: przyrządzi miksturę, jaka na chwilę uczyni skórę chłopca białą.
Rzecz jasna, bohater w potrzasku, sprytem pokonujący przeciwnika – to w bajkach jeden z kluczowych motywów. Nie mogę się jednak zgodzić, by w XXI wieku stawką w tej grze był kolor skóry. Dolittle, mądry i dobry, wzór do naśladowania, oszukuje nie potężnego władcę, ale biednego chłopca, chcącego spodobać się ukochanej. Czyli mamy do czynienia z odrzuceniem podwójnym: przez dziewczynę i przez ferajnę Doktora. Ów motyw w przedstawieniu Teatru Groteska przedstawiany jest z niewiarygodną wprost niefrasobliwością – dzieci z radością obserwują, jak dzielny bohater oszukuje zdesperowanego księcia. Podobnej uciechy dostarczają zmagania z piratami i barbarzyńskim królem.
Moja druga wątpliwość wiąże się z postacią Dwugłowca – ten jak można się domyślić dwugłowy stwór (to bodaj najciekawszy kostium w tym przedstawieniu, skonstruowany z części odkurzacza) został podarowany doktorowi jako dowód wdzięczności za uratowanie stada małp. Główną zaletą stworzenia ma być jego niezwykłość – Dolittle ma czerpać zyski z publicznych pokazów tego cudu natury. Owszem, inne zwierzęta i sam Doktor lubią Dwugłowca, nawiązują z nim świetny kontakt, nie wyśmiewają z powodu niezwykłości. Sam jednak pomysł, że owa niezwykłość może stać się towarem, można ją sprzedawać, w 2014 roku wydaje mi się co najmniej niesmaczny. Lofting pisał swoją powieść w czasach, gdy każda wystawa światowa, prezentująca zdobycze Imperium, przynosiła ogromne zyski i była dumą Zjednoczonego Królestwa. Ale pomysł, by współcześnie takim okazem czynić mówiącą i czującą istotę – bo taką w powieści i przedstawieniu jest zwierzę – zadziwia.
Oczywiście, można powiedzieć, że owo radykalne spojrzenie na bajkę jest przesadą. Podkreślam jednak: oba te motywy nie zostały w żaden sposób krytycznie skomentowane, więc kilkuletnie dzieci (a do takich kierowane jest przedstawienie) przyjmują ich przekaz bez zastrzeżeń. Owszem, nie należy sztucznie zmieniać czy cenzurować bajek – ale pewne ich elementy mogą ulec przekształceniu. Wydawałoby się, że współcześnie pewne standardy są oczywiste. Po obejrzeniu Doktora Dolittle taką pewność straciłam.
17-10-2014
Teatr Groteska w Krakowie
Doktor Dolittle
scenariusz: Jerzy Jan Połoński na podstawie powieści The Story of Doctor Dolittle Hugha Loftinga
reżyseria: Jerzy Jan Połoński
scenografia: Marika Wojciechowska
projekcje multimedialne: Małgorzata Zwolińska, Dawid Kozłowski
muzyka: Marcin Partyka
choreografia: Jarosław Staniek
obsada: Wojciech Czarnota, Monika Filipowicz, Diana Jędrzejewska, Oliwia Jakubik, Katarzyna Kopczyk, Katarzyna Kuźmicz, Iwona Olszewska, Adam Godlewski, Paweł Mróz, Lech Walicki, Bartosz Watemborski
premiera: 04.10.2014
Oglądasz zdjęcie 4 z 5
Powiązane Teatry
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Suspendisse varius enim in eros elementum tristique. Duis cursus, mi quis viverra ornare, eros dolor interdum nulla, ut commodo diam libero vitae erat. Aenean faucibus nibh et justo cursus id rutrum lorem imperdiet. Nunc ut sem vitae risus tristique posuere.