Odrażający, brudni, draczni

Odrażający, brudni, draczni

Czy wywołanie wśród młodzieżowej widowni atmosfery dobrej zabawy jest głównym celem twórców Nowego PANA TADEUSZA?

aAaAaA

fot. Michał Mitoraj

Oświadczenie inauguracyjne: „spektakl w formule koncertowo-musicalowej” Nowy PAN TADEUSZ, tylko że rapowy w Teatrze Polskim ma być, w intencjach swych twórców, „aktem wandalizmu na epopei narodowej”. Uprzedzam inaugurująco w niniejszym Oświadczeniu, iż nie mam zamiaru w związku z tym na kogokolwiek się obrażać, choć jestem recenzentem starszawym, a właściwie to już prastarym, i może miałbym prawo do jakichś tam starczych narzekań, że to profanacja, skandal i w ogóle wielkie faux pas. Nie, nic z tych rzeczy: uważam, że artyści mają prawo do odważnych eksperymentów, które należy traktować poważnie, bo a nuż mają nam w jakiejś szokującej formie coś ciekawego i odkrywczego do przekazania i warto z uwagą się nad tym pochylić. No, tyle że potem trzeba to coś jednak rzetelnie ocenić, pytając o to, jak istotne przesłanie kryje się za tą niecodziennie drapieżną formą. Pochylam się więc.

Hipoteza pierwsza, edukacyjna (ciut prymitywna): załóżmy, że ów „akt wandalizmu” ma przybliżyć wielorakiej młodzieży szkolnej narodową epopeję w jej bogactwie wątków i motywów – na tyle uniwersalnych, że można je łatwo skojarzyć z naszą codziennością. W poznańskim spektaklu codzienność owa ma charakter knajacko-blokerski, rodem (jak się trochę zbyt asekuracyjnie zastrzegają twórcy) z „blokowisk z czasów tuż po transformacji”. Swoistym wzorcem takiego środowiska ma być warszawski Raszyn – dzielnica, w której wzrastał scenarzysta i reżyser Nowego PANA TADEUSZA… Kamil Białaszek.

Subhipoteza: owo zbyteczne asekuranctwo polega, moim zdaniem, na tym, że blokerska obyczajowość i tamtejszy język nie zapadły się w niebyt z chwilą, gdy przeminęły „czasy tuż po transformacji”, ale to już jest materiał na obszerniejszą dygresję, tutaj raczej zbędną.

Powrót do hipotezy głównej: wątki tudzież motywy z Pana Tadeusza odżywają na Scenie w Malarni Teatru Polskiego w formie banalno-knajacko-współczesno-codziennej: spór o zamek to jakże dzisiejszy konflikt Hrabiego – bogatego kamienicznika (Piotr B. Dąbrowski) z niepłacącymi najemcami. Nieodzowna okazuje się tu pomoc Gerwazego – grający go Piotr Kaźmierczak odziany jest w biało-czerwony dres z napisem „Poland”, a potem, gdy przychodzi pora na bijatykę, dodaje do tego stroju starodawny motocyklowy hełm rodem z głębokiego peerelu. Gerwazy sugeruje proste, banalne, jakże poręczne w tej sytuacji wymuszenie. Póki co, wymusza na przestraszonym, odzianym w garniak Hrabim haracz. Hrabia twierdzi, że nie ma gotówki, na co Gerwazy spokojnie wyjmuje ze zwisającego mu na brzuchu pojemnika typu nerka czytnik do kart i Hrabia nie ma wyjścia – musi się wypłacić.

Premierowa widownia wybuchnęła w tym momencie szczerym śmiechem (ja też). Śmiem domniemywać, że przyszła widownia młodzieżowa zareaguje tak samo. Skądś pada sugestia, że w opuszczonym przez najemców lokalu można zorganizować mały burdelik. Motyw ten rozwinięty jest szybko za pomocą erotycznego tańca Telimeny (Kornelia Trawkowska), która z pasją zajmuje się w jego trakcie pozbawianiem zielonego ogórka skóry za pomocą kuchennej obieraczki.

Ten przydługi opis ciągu scen służy przybliżeniu P.T. Czytelniczkom i Czytelnikom reguły kompozycyjnej tego spektaklu, gdzie poszczególne wątki i motywy z narodowej epopei są uwspółcześniane i w wielu momentach – łagodnie mówiąc – spowszedniane, sprowadzane do przaśnej, subwersywnej, „półlegalnej”, a często wręcz nielegalnej sfery naszego (?) dzisiejszego bytowania.

Cytaty z Pana Tadeusza inkrustowane są dość często wtrącanymi w nie „do rymu i rytmu” wulgaryzmami lub „powszednikami”, typu alkoholowy „jabol” lub narkotyczna „kreska”. Tę ostatnią przyrzeka swoim podwładnym Major Płu – oficer bynajmniej nie carski, lecz jak najbardziej rodzimo-policyjny (Paweł Siwiak). Płu, miotając się po scenie (może sam jest już po „kresce”?), wykrzykuje w ekstazie: „Pała musi jebać jak skurwysyn!”.

Owe wulgaryzmy zostały tu zacytowane celowo, dla podkreślenia, że w poznańskim spektaklu jest ich pełno. Ta właśnie odmiana języka polskiego, w której zaskakująco wiele można wyrazić, opatrując odpowiednimi przedrostkami dwa słowa zaczynające się na litery „p” i „j”, dominuje w rapowym Panu Tadeuszu. Cóż (starcze narzekanie), podsłuchane przeze mnie tu i ówdzie rozmowy dzisiejszych młodych kobiet i mężczyzn (bez różnicy) roją się od tego typu słownictwa, czyli mogą być odebrane przez młodzieżowa widownię bezproblemowo jako „swojskie”. Ale czy atrakcyjne? W końcu mają to permanentnie w realu. Poza tym, czy akurat ci, co przychodzą do teatru, tak nawijają na co dzień?

Konkluzja, wraz z podsumowaniem problemu badawczego: uwspółcześnienie Mickiewiczowskich wątków i motywów sprowadza świat przedstawiony w Panu Tadeuszu do świata jakoś tam nam znanego, choć nie wiem, czy tak bardzo swojskiego dla młodych ludzi, którzy przyjdą lub zostaną przyprowadzeni na przedstawienie Białaszka w Teatrze Polskim. Czy tę knajacką przasność uznają za swoją? Może to będzie dla nich jakowaś atrakcyjna, trochę swojska (ale nie do końca) egzotyka? A może się będą po prostu dobrze bawić – tylko tyle i aż tyle.

Hipoteza druga, artystyczno-komercyjna: czy właśnie wywołanie wśród młodzieżowej widowni atmosfery dobrej zabawy jest głównym celem twórców Nowego PANA TADEUSZA…? Może zdrowe wyśmianie wielu nadużytych już i wyblakłych motywów patriotycznych i wszelakich innych obecnych w naszej narodowej kulturze będzie w stanie przynieść temu spektaklowi artystyczny i komercyjny sukces?

Bo wyśmiane tu jest – no, może nie „wszystko”, ale bardzo wiele z naszego imaginarium, nie tylko patriotycznego, lecz po prostu codzienno-życiowego. Dowody? Proszę bardzo: uczestnicy gry w Bingo wybierają spisane na konkursowym kuponie przyczyny upadku Polski – mamy tu Putina, tyle że na samym końcu listy. W międzyczasie mamy Tuska, lewactwo, Ukraińców itp., itd. Nagrodą jest kradziony fiat multipla. Po grze w Bingo mamy rap i zainicjowany przez Telimenę „taniec oldskulowy”, który kończy się paniczną ucieczką przed… skarbówką. Ksiądz Robak (Michał Kaleta) zrzuca czarny habit, odsłaniając liczne tatuaże i przybrudzony podkoszulek. Jego rapowana, nieco bluźniercza modlitwa uzupełniana jest wijącą się gdzieś w dźwiękowym tle melodią Roty. „Pantadeuszowa” stacja telewizyjna, zajmująca się dotąd ankietowym odpytywaniem mieszkańców blokowiska, nadaje teraz reklamy. Reklamowane produkty to: „Tabaka od Robaka” i „Niedziela u Jankiela”. Mickiewiczowski niedźwiedź to na Scenie w Malarni bezdomny „nurek śmietnikowy”, którego skórę – zgodnie z narracją wieszcza – otrzyma Hrabia. Zestawienie śmietnikowej rzeczywistości ze szlacheckimi łowami wywołuje żywy śmiech na widowni.

Wygląda przy tym na to, że niedźwiedź został zastrzelony z… granatnika-bazuki, którą wnosi na scenę Robak. Rozstanie Tadeusza (Alan Al-Murtatha) i Telimeny okraszone jest bardzo współczesnym tekstem, niepozbawionym wulgaryzmów. Tyle że potem Telimena wyśpiewuje Mickiewiczowski tekst o męskiej niegodziwości w stylu bynajmniej nie rapowym, ale czysto popowym. Brawa na premierowej widowni. Czy widownie niepremierowe zareagują tak samo? Chyba tak – w końcu to główne musicalowe solo, więc wypada klaskać. Zosia (Aleksandra Samelczak) rodzi swego polskiego potomka, siedząc na śmietnikowym kontenerze przyozdobionym biało-czerwona flagą. Jej nowonarodzone dziecię co rusz wynurza się z głębin kontenera, ssąc jakiś mało higieniczny smoczek. Mickiewiczowski tekst o małżeństwie wypowiedziany jest bez uwspółcześnionych uzupełnień, tyle że sceniczni małżonkowie to… dwaj mężczyźni (Mariusz Adamski i Denis Kudijenko). Fragment przysięgi małżeńskiej o dochowaniu się potomstwa wywołuje zdrowy śmiech na widowni. Panowie przybrani są przy tym po wojskowemu – obaj w moro, a Adamski jeszcze w siatkę maskującą. Mało?

Konkluzja i podsumowanie problemu badawczego: dobra zabawa to (być może) przesłania tego spektaklu podstawa. A zarazem szansa na sukces.

Hipoteza trzecia, bardzo robocza: a może intencją twórczyń i twórców tego spektaklu było po prostu wywołanie draki? „Sprowokujmy drakę i zobaczymy, co będzie dalej!”. I to jest bardzo twórczo-artystyczne! I ja to popieram!

12-02-2025

Teatr Polski w Poznaniu

Nowy PAN TADEUSZ, tylko że rapowy

Scenariusz i reżyseria: Kamil Białaszek

Muzyka: Mateusz Augustyn, Natura 2000

Scenografia: Łukasz Mleczak

Multimedia: Michał Mitoraj

Choreografia: Bartosz Dopytalski

Kostiumy: Jolanta Łobacz

Inspicjent: Karol Gromek

Obsada: Mariusz Adamski, Alan Al-Murtatha, Piotr B. Dąbrowski, Michał Kaleta, Piotr Kaźmierczak, Denis Kudijenko (gościnnie), Jakub Papuga, Aleksandra Samelczak, Paweł Siwiak, Ewa Szumska, Kornelia Trawkowska, Oliver Woodcock (gościnnie), Ryszard Zajączkowski (gościnnie)

Premiera: 28 stycznia 2025, Scena w Malarni

Nowy PAN TADEUSZ, tylko że rapowy, reż. Kamil Białaszek, Teatr Polski w Poznaniu

Oglądasz zdjęcie 4 z 5