Nie-cała historia
![](https://cdn.prod.website-files.com/674247043b5699e4f3d18d17/6792b369e48f33a9047f825d_3537.avif)
Kiedy po raz pierwszy zapala się światło nad sceną, widzimy ściśnięte na niedużej wersalce cztery osoby – trzy kobiety i jednego mężczyznę (Alina Chechelska, Anna Lemieszek, Antoni Milancej, Agnieszka Przepiórska). Są w różnym wieku, ale nie da się na tej podstawie jednoznacznie stwierdzić, jakie łączą ich relacje. Na poziomie materialnym łączy ich ogromny sweter z wieloma otworami na głowy i wieloma rękawami. Wszyscy są w niego ubrani. Nie wiadomo, czy wdziergali się w niego, czy wplątali, czy zrobili to przez przypadek, czy z rozmysłem. Zanim światło na scenie zgaśnie po raz ostatni, znów zobaczymy ich razem, ale teraz stojących w zwartym szyku, połączonych wspólnym przekonaniem. Mówią o siostrzeństwie, które nie ma nic wspólnego z więzami krwi, i o tym, że kiedy wyjdą protestować przeciwko ograniczaniu praw kobiet do decydowania o swoim ciele i życiu, nie będą szły same.
Tytuł spektaklu wyreżyserowanego przez Gosię Dębską na podstawie tekstu Maliny Prześlugi to Kobieta i życie. Osobność kobiety – traktowanej jako figura, a nie konkretna osoba – i życia – ciągu wydarzeń, nad którymi większą władzę wydaje się mieć społeczeństwo niż ona sama – jest przez twórczynie podkreślana od samego początku. W przedstawieniu będącym koprodukcją krakowskiego Teatru im. Juliusza Słowackiego oraz katowickiego Teatru Śląskiego im. Stanisława Wyspiańskiego z życia wyplata się opowieść, która może być opowieścią o narratorce, ale może być też opowieścią zupełnie o kimś innym, a nawet zostać przechwycona przez jeszcze inną osobę. To opowieść polifoniczna, bo łączą się w niej głosy bohaterki (bohaterek?), jej partnerów i członków rodziny, ale też polityków wypowiadających się na temat życiowych powinności kobiet (rodzić dzieci, zacząć jak najwcześniej!) i fragmenty kulturowych scenariuszy, od których realizacji bardzo trudno jest odstąpić. To biografia jednocześnie niekompletna – bohaterka raz po raz sygnalizuje trudność odnalezienia głosu własnego „ja”, które mogłoby nadać tej historii spójność – jak i nadmiarowa, rozpadająca się pod naporem uruchamianych jednocześnie narracji.
Oglądając spektakl, zastanawiałam się, jak daleko będzie sięgał ten nie-biograficzny projekt Prześlugi. Czy jeżeli narracja zaczyna się od narodzin bohaterki, to zakończy się na jej śmierci? Okazało się, że nie. Kiedy rozstajemy się z nią w ostatniej scenie, jest już dojrzała, ale nie jest stara. O ile koncentracja na wybranych okresach życia kobiety sama w sobie nie jest problemem, o tyle w spektaklu, który jednoznacznie wyraża ambicję przedstawienia szerokiego spektrum kobiecego doświadczenia, brak perspektywy najstarszego pokolenia wywołuje pewien opór. Jedno z podstawowych oskarżeń, jakie Prześluga i Dębska stawiają patriarchalnej kulturze i patriarchalnemu społeczeństwu, dotyczy ich wykluczającego charakteru. Jednocześnie w swoim spektaklu maskują wykluczenia i pominięcia, które mają wyraźny wpływ na przedstawianą w nim opowieść. Twórczynie nie uciekają od stawiania społecznych diagnoz – mówią o tym, że ciała kobiet są kontrolowane przez władzę i poddawane dyktatowi promowanych w mediach modeli piękna, kobiety od najmłodszych lat stają się ofiarami przemocy seksualnej, a środowiska domowe są przestrzeniami reprodukowania seksistowskich stereotypów i wpajania dziewczynkom wstydu i podległości. O ile trudno nie zgodzić się z tymi rozpoznaniami, to wydaje się, że na obecnym etapie rozwoju myśli feministycznej i jej obecności w polskim teatrze dramatycznym warto byłoby ostrze krytyki wbijać z mniejszą energią w postaci reprezentujące figury „pierwszego chłopaka”, „księdza”, „obleśnego wujka”, a z większą precyzją i siłą w instytucje i struktury, które z dyskryminacji kobiet czerpią władzę i kapitał. Publiczność śmieje się, widząc księdza terroryzującego dziewczynki w konfesjonale, bo scenka takiego terroryzowania rozegrana jest jako komiczna anegdota. Co jednak stałoby się, gdyby ze sceny wprost wypowiedzieć oskarżenie wobec Kościoła Katolickiego? Przemówienia prawicowych polityków przedstawione w formie rewiowych numerów bawią, ale co by się stało, gdyby wprost oskarżyć osoby, które na nich głosowały, o obecną sytuację kobiet w Polsce? Co by się stało, gdyby zapytać pozostałe osoby o to, gdzie na liście priorytetów wybieranych przez nich przedstawicieli są zabezpieczenia antydyskryminacyjne i antyprzemocowe?
W pewnym momencie, oglądając na scenie Agnieszkę Przepiórską, miałam wrażenie, że irytuje ją łatwość, z jaką publiczność swoim rozbawieniem zmienia każdą scenę w komedię. Stereotypy mają to do siebie, że u jednych wywołują opór, a u innych spokojny uśmiech – nic nas przecież tak nie uspokaja, jak to, co dobrze znamy. Tekst Prześlugi jest przewrotny – wiersz nadaje mu lekkość, a temat gorycz. Jednak mechanika spektaklu Dębskiej nieustannie neutralizuje tę gorycz, która doprowadzona do wrzenia, nie mając szansy zamienić się w złość, zamienia się najwyżej w smutek.
Pewien problem w odbiorze spektaklu stanowi również widoczny w nim brak konsekwencji formalnej. Obecne w tekście wzmianki o śpiewaniu sugerują, że w formułę Kobiety i życia wpisana jest musicalowa lub quasi-musicalowa forma. Aktorzy krakowsko-katowickiej produkcji przez większość czasu jednak po prostu wypowiadają tekst. Z czasem ilość „numerów” muzycznych się zwiększa, a na końcu widzimy rozbudowane sekwencje oparte na śpiewie i ruchu (za muzykę odpowiedzialny był Ignacy Zalewski, a za choreografię Tomasz Graczyk). Ta transformacja formalna nie wzmacnia jednak sensów spektaklu, a przez to wydaje się być raczej aktem poddania się reżyserki materiałowi niż próbą świadomego kształtowania go. Z kolei wizualna strona spektaklu (za scenografię i kostiumy była odpowiedzialna Anita Piotrowska) przystaje do pewnych części utworu Prześlugi, ale z innymi nie rezonuje. Najbardziej wyrazistym elementem scenografii jest zawieszona nad sceną kolorowa sieć, która koresponduje z włóczkowym kostiumem noszonym przez Alinę Chechelską. Włóczka kojarzy się z figurą robiącej na drutach mamy lub babci, ale ma też swój niepokojący aspekt – to, co może ogrzewać i dawać poczucie bezpieczeństwa, może też krępować ruchy i „gryźć”. Włóczka sprawdza się więc świetnie jako materialna metafora domu, ale w Kobiecie i życiu brakuje czegoś, co mogłoby stać się metaforą sfery publicznej, w istotny sposób kształtującej bohaterkę i będącej kontekstem jej działań.
Wyobrażam sobie, że mój sceptyczny odbiór wynika z tego, że nie należę do grona widzek i widzów, z myślą o których powstał spektakl Kobieta i życie. Być może został on stworzony dla tych, którzy szerokim łukiem omijali feministyczne produkcje Jolanty Janiczak i Wiktora Rubina i z dezaprobatą potrząsali głowami na wieść o tym, co działo się na scenie w Klątwie Olivera Frljicia. Dla tych, którzy powinni zrozumieć dziejące się obecnie przemiany obyczajowe, ale szok nie jest strategią artystyczną, która mogłaby im w tym pomóc. Rozumiem konieczność różnicowania treści w związku z tym, do kogo są one adresowane, a jednocześnie jest mi trochę żal, bo przecież ta dziewczyna, którą jest bohaterką w pierwszych scenach spektaklu, to mogłabym być ja. Prześludze udało się uchwycić nie tylko powierzchowny koloryt, ale też sytuacyjną prawdę dorastania i życia kobiet w potransformacyjnej Polsce. Jednocześnie jednak straciła z oczu część tego doświadczenia, a część ta z całą pewnością wpływa na to, że obecnie kobiety są w stanie solidarnie gromadzić się w geście oporu i sprzeciwu wobec działań władzy i zapewniać siebie nawzajem, że nigdy nie będą szły same. Najdotkliwsze w Kobiecie i życiu było dla mnie to, że inni (bez względu na płeć) są w stanie jedynie szkodzić bohaterce. Że przeżywając trudy awansu, niechcianej ciąży i nieszczęśliwych związków, nie ma wokół siebie innych dziewczyn, innych kobiet. Jednym z podstawowych celów ruchu feministycznego jest tworzenie sojuszy i sieci wsparcia, które z czasem mogłyby stać się na tyle silne, by nie tylko amortyzować skutki patriarchalnego systemu, ale też go zmieniać. Tych sojuszy nie da się opowiedzieć w formie anegdot ani znanych schematów opowiadania. Co by się stało, gdyby ze sceny opowiedzieć właśnie o nich?
08-03-2023
Teatr im. J. Słowackiego w Krakowie, Teatr Śląski im. St. Wyspiańskiego w Katowicach
Malina Prześluga
Kobieta i życie
reżyseria: Gosia Dębska
scenografia i kostiumy: Anita Piotrowska
muzyka: Ignacy Zalewski
choreografia: Tomasz Graczyk
reżyseria światła: Emil Lipsk
obsada: Alina Chechelska, Anna Lemieszek, Antoni Milancej, Agnieszka Przepiórska
premiera: 13.01 2023 (Katowice), 3.02.2023 (Kraków)
Oglądasz zdjęcie 4 z 5
Powiązane Teatry
![Logo of Teatr im. Juliusza Słowackiego](https://cdn.prod.website-files.com/674247043b5699e4f3d18d17/678ea627c1c9bd46a1fb4b0c_207_172x106.avif)
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Suspendisse varius enim in eros elementum tristique. Duis cursus, mi quis viverra ornare, eros dolor interdum nulla, ut commodo diam libero vitae erat. Aenean faucibus nibh et justo cursus id rutrum lorem imperdiet. Nunc ut sem vitae risus tristique posuere.
![Logo of Teatr Śląski im. Stanisława Wyspiańskiego](https://cdn.prod.website-files.com/674247043b5699e4f3d18d17/678ea89f47c430c4c8e4838b_607_172x106.avif)
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Suspendisse varius enim in eros elementum tristique. Duis cursus, mi quis viverra ornare, eros dolor interdum nulla, ut commodo diam libero vitae erat. Aenean faucibus nibh et justo cursus id rutrum lorem imperdiet. Nunc ut sem vitae risus tristique posuere.