Kochaj pobratymca bocianiego swego jako siebie samego

Odlot, reż. Janni Younge, Teatr Animacji w Poznaniu
aAaAaA
Fot. Jakub Wittchen

Janni Younge z Cape Town to kolejna światowej sławy postać teatru lalkowego sprowadzona do poznańskiego Teatru Animacji dzięki niezmordowanym wysiłkom dyrektora Marka Waszkiela. Południowoafrykańska artystka, liderka Handspring Puppet Company, specjalizuje się w animacji dużych, wielkich i ogromnych lalek, które potrafią na scenie nawet zionąć autentycznym ogniem z umocowanego w gardzieli gazowego przewodu, jak to się stało na przykład w przypadku tytułowej lalki z Ognistego ptaka Igora Strawińskiego.

Ten gigantyczny spektakl taneczno-lalkarski został wykreowany w ubiegłym roku wspólnymi siłami Janni Younge Productions oraz IMG Artists – międzynarodowego giganta w dziedzinie produkcji widowisk. Już sama skala i ranga tego przedsięwzięcia daje nam pojęcie, kim jest we współczesnym teatralnym świecie ta skromnie się nosząca, niezmiernie utalentowana i pracowita artystka.

Zrealizowany przez Younge Odlot powstał w ścisłej współpracy z poznańskim zespołem. Najpierw była wizyta w Teatrze Animacji oraz wstępne zapoznanie się z jego aktorkami i aktorami, a potem długie skype'owe rozmowy z dramaturżką, Maliną Prześlugą, o tym, co by tu można razem wykreować. Poszukiwanie wspólnych polsko-południowoafrykańskich motywów zakończyło się szczęśliwym znaleziskiem – okazało się, że łączą nas bociany, które potrafią w poszukiwaniu zimowych miejsc przetrwania przelecieć ogromny dystans z Polski na południowy kraniec Afryki, by tam przezimować w towarzystwie swych afrykańskich pobratymców o czarnym ubarwieniu pierza.

Czarne bociany? Tak, można je spotkać także u nas, choć są wielką rzadkością. Białe bociany w RPA można zimą dostrzec znacznie częściej.

Ta czarno-biała, europejsko-afrykańska, ptasia więź zainspirowała Malinę Prześlugę do napisania pięknej historii o przyjaźni i miłości, o uczeniu się, jak zaakceptować czyjąś odmienność, wreszcie o poszukiwaniu dorosłej tożsamości drogą prób i błędów oraz (a jakże!) przeciwstawiania się sądom i decyzjom rodziców, które to ćwiczenia z asertywności bywają – jak to w życiu – czasem rozsądne i sensowne, czasem głupio-mądre, a czasem wręcz całkiem głupie.

Konsekwencją takiego głupio-mądrego buntowniczego wyboru dwojga młodocianych bocianiąt: białego, lecz urodzonego w Afryce Fryderyka-Nandżi (Igor Fijałkowski) oraz czarnej Fantu (świetna, ekspresyjna Julianna Dorosz), jest ryzykowny, długi przelot z Afryki do Polski. Spektakl o dojrzewaniu, opornym przyswajaniu dorosłych życiowych zasad i o dziecięcej, bezwarunkowej akceptacji Innych, której nie mogą pojąć starsi, zyskuje w tej „odlotowo-przelotowej” sekwencji jeszcze jeden wymiar – spektaklu drogi. Napotkane na trasie z Afryki do Europy ptaki (marabut, pelikany, wrony) są jakby żywcem wzięte z klasycznej powieści o formowaniu się (Bildungsroman); reprezentują rozmaite życiowe postawy – od stoickiej akceptacji życia wraz z jego drobnymi, codziennymi przyjemnostkami, po agresywny szowinizm.

No i – jak łatwo przewidzieć – po szczęśliwym wylądowaniu w Polsce, w oczekiwaniu na przylot rozsierdzonych ucieczką swego potomka rodziców, oboje młodociani napotykają nasze białe bociany, które, poruszając się dostojnie w rytmie poloneza, demonstrują swą wyższość wobec czarnych pobratymców. Koło się zamyka – czarni buntowali się przeciw ekspansywności bocianów z Europy, wykrzykując między innymi hasło „Afryka dla Afrykanów”, a ci bezceremonialnie (choć na razie tylko werbalnie) odsyłają czarną Fantu z powrotem do Afryki.

Autonomiczną wartością tego spektaklu są lalki – duże, ciężkie, przemyślnie skonstruowane, wymagające od aktorek i aktorów ogromnej sprawności, wytrzymałości oraz krzepy. Niektóre z nich, jak na przykład marabut, muszą być animowane aż przez troje ludzi. Wymaga to ogromnego zgrania trzyosobowego mini-zespołu nawet w momencie, gdy filozofujące ptaszysko celowo, autoironicznie gubi swoje odnóża, pozostawiając je kilka kroków za majestatycznie płynącymi w powietrzu korpusem, szyją i głową. Wspaniały w swej dowcipnej prostocie jest także pomysł, by długie, czerwone nogi bocianów i flamingów oddać przy pomocy wyrazistych, czerwonych lampasów wymalowanych na czarnych spodniach noszonych przez aktorki i aktorów Teatru Animacji.

Niektóre dorosłe bociany animowane są przez dwie osoby, co też wymaga niezwykłej koncentracji i zgrania, nie mówiąc już o fizycznej kondycji, jako że (co raz jeszcze podkreślam) te duże lalki ważą dość sporo. Janni Younge zawiesiła wysoko poprzeczkę poznańskim aktorkom i aktorom i nic dziwnego, że warsztaty prowadzone przez nią podczas pierwszego, zapoznawczego pobytu w Grodzie Przemysława, były zarazem czymś na kształt wstępnej selekcji kandydatek i kandydatów do obsady.

Wielkie brawa należą się także pojedynczym animatorom bocianów (w tym wspomnianej już parze Dorosz-Fijałkowski) oraz mistrzowskiemu, arcysubtelnemu w swej ekspresji duetowi dwóch flamingów w wykonaniu dwóch Marcinów – Chomickiego i Ryl-Krystianowskiego.

Dodajmy, że praca nad Odlotem jest kolejnym przykładem na cieszący się coraz większym zainteresowaniem w naszych teatrach proces kreacji nawiązujący do starych, kontrkulturowych, do niedawna, zdawałoby się, całkiem zapomnianych tradycji collective creation. Jego scenariusz rodził się w swej ostatecznej wersji w trakcie prób, na drodze twórczej współpracy dramaturżki, reżyserki, muzyka i aktorskiego zespołu. Na przykład to aktorzy podsunęli Janni Younge, Malinie Prześludze oraz kompozytorowi, a zarazem kierownikowi muzycznemu przedstawienia, Michałowi Łaszewiczowi, pomysł pierwszego scenicznego „wejścia” polskich bocianów w rytmie poloneza.

Spektakl południowoafrykańskiej artystki jest plastycznie i muzycznie urodziwy, animacyjnie pomysłowy i mistrzowsko zagrany przez poznański zespół. Jednak najważniejsze jest jego przesłanie, które brzmi dziś bardzo donośnie, celując trafnie w nasze głęboko osadzone przeświadczenia, obawy, przesądy i fobie: czy jesteśmy tożsamościowo jednoznaczni? Kim jest biały, europejski bocian urodzony w Afryce, nieznający ojczyzny swych rodziców, za to świetnie czujący się na Czarnym Lądzie – w swej faktycznej ojczyźnie? Czy dlatego, że jest biały, musi odlecieć do Europy, czego kategorycznie domagają się jego czarni pobratymcy? Dlaczego nie może zaprzyjaźnić się, a potem stworzyć dorosłego stadła ze swą czarną koleżanką? Czarni czy biali – wszyscy jesteśmy bocianami, „bliźnimi swymi” – tak czy nie?

Czy mamy nienawidzić tych Innych bocianów, bo skoro są Inne, to z pewnością nam zagrażają? A może mamy tylko je tolerować tak, jak czarne bociany tolerują Fryderyka, licząc, że w końcu i tak odleci? „Nie akceptuję cię, a tylko toleruję, czyli nie żądam, byś zdechł, bylebyś trzymał się ode mnie – łaskawie cię tolerującego – z daleka”. Tak to ma wyglądać?

Odlot przeznaczony jest dla sześcio-siedmiolatków. Obserwując ich reakcje, jestem dobrej myśli: choć reagowały na ogół w wyuczonym przed telewizorem stylu publiczności stand-up comedy, bijąc nieśmiałe brawo tylko raz – gdy ze sceny podkreślano walory ojczyzny-Europy, z pewnością dotarła do nich plastyczna oraz muzyczna uroda i nacechowana otwartością wymowa tego pięknego i mądrego spektaklu.

27-02-2017

Teatr Animacji w Poznaniu
Malina Prześluga
Odlot
reżyseria, scenografia, koncepcja, lalki: Janni Younge
muzyka, kierownictwo muzyczne: Michał Łaszewicz
obsada: Marta Berthold, Julianna Dorosz, Sylwia Koronczewska-Cyris, Marcin Chomicki, Igor Fijałkowski, Artur Romański, Marcin Ryl-Krystianowski
premiera: 4.02.2017

Odlot, reż. Janni Younge, Teatr Animacji w Poznaniu
Odlot, reż. Janni Younge, Teatr Animacji w Poznaniu

Oglądasz zdjęcie 4 z 5

Powiązane Teatry

Logo of Teatr AnimacjiTeatr Animacji

Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Suspendisse varius enim in eros elementum tristique. Duis cursus, mi quis viverra ornare, eros dolor interdum nulla, ut commodo diam libero vitae erat. Aenean faucibus nibh et justo cursus id rutrum lorem imperdiet. Nunc ut sem vitae risus tristique posuere.