Jednocześnie?
![](https://cdn.prod.website-files.com/674247043b5699e4f3d18d17/679280a91c228d77a5f2a3c3_269.avif)
Łukasz Simlat, ubrany w dżinsy i szarą kangurkę, ozdobioną (między innymi) napisem-skrótowcem przynależnym sportowcom reprezentującym Japonię, siedzi na brzydkim fotelu i, cokolwiek onieśmielony, czeka na widownię jak na księdza po kolędzie.
Z prawej strony sceny rzutnik, skierowany na rozwinięty, przenośny ekran typu roll-up. Na wprost widowni, na ścianie, niezapalony (jeszcze) neon składający się na napis „feel, touch, love” oraz paprotka. Z przodu po lewej stojak mikrofonu. Nietrudno się domyślić, że w swoim czasie wszystkie te przedmioty wystrzelą jak wiadoma strzelba; tylko paprotka pozostanie znakiem przeciętności.
Zaczyna się niewiele ponadgodzinny monolog. Po prawdzie – monolog o niczym. Bohater Griszkowca jest człowiekiem masowym. Jest Tuwimowskim strasznym mieszczaninem, co to wszystko widzi oddzielnie, wcale nie jednocześnie – wbrew deklaracjom, wbrew tytułowi, wbrew przekonaniu własnemu i autora. Że samolot… że żona… że na ryby… ale się nie chce… koledze też nie… że umarł tak nagle… że fotografie… że chciałem śpiewać jak Elvis… Bezimienny Griszkowca jest pospolitą ględą knajpianą, nudnym-marudnym współpasażerem w pociągu, przed którym nie uchroni nawet miejscówka w wagonie bezprzedziałowym (wiem, co mówię: jeden taki katował niedawno przez trzy godziny, wspomagając się wysokoprocentowym likierem „Orzech laskowy”). Coś tam w nim wzbiera, niby czuje, że w kominie łka, ale w gruncie rzeczy nie ma wbudowanego odbiornika impulsów metafizycznych. Nie ma daru syntezy, nie jest nawet dobrym medium ani trafnie dobranym przykładem poglądowej prezentacji. Wszystkie jego zdziwienia, pytania i wątpliwości są po nic.
Człowiek, w którego wciela się Simlat, jest poczciwy i sympatyczny – czy to wystarczający powód, by stał się bohaterem teatralnego wieczoru? Dlatego że w masie, w większości, tacy właśnie jesteśmy, nijacy? Nie sądzę; różnimy się czymś, choćby progiem (bez)wstydu, gdy idzie o wygłaszanie banałów. Rzecz nie w temacie, lecz w ujęciu. Portretów współczesnego przeciętniactwa powstało bez liku i bez wątpienia o niebo lepszych. Krapp Becketta, zwłaszcza w wykonaniu Łomnickiego, mroził od stóp po czubek głowy, podobnie mrozi Winnie z Radosnych dni. W Jednocześnie nie ma „feel”, nie ma „touch”, nie ma „love”, jest tylko pretensjonalny neon, więc po co zaprzątać uwagę nieciekawym facetem i jego nieciekawymi obserwacjami? Tylko dlatego, że widownia lubi gatunek zwany monodramem, i aktorzy też, bo daje nieczęstą okazję do wyłącznego, osobistego wystąpienia?
Kłopot z Jednocześnie polega także na tym, że wszyscy udziałowcy tego przedsięwzięcia – od Griszkowca poczynając, a na teatrze kończąc – nie potrafili podjąć męskiej decyzji: konkurujemy z Beckettem czy z rozśmieszaczem z bulwarowo-knajpianego one-man show. Nie ma co owijać w bawełnę, Griszkowca od Becketta oddzielają lata świetlne: aspiracje i pokusa wyścigu to za mało. Z drugiej strony teatr instynktownie zmierza w stronę popisu, ale w tym wypadku bardzo daleko mu do brawury choćby Białej bluzki.
Wszystko w tym przedstawieniu jest tak przeciętne, jak jego bohater. Tekst, kostium, scenografia, poprawna gra. Wszyscy nosimy ubrania w ramach uśrednionej, zestandaryzowanej rozmiarówki (excusez le mot) i wszyscy bardzo dobrze wiemy, czym różnią się od tych uszytych na miarę, przez krawca. Ale czasem jesteśmy zadowoleni ze swojego wyglądu, więc może i ten wieczór kogoś wzruszył, a tylko po mnie spłynął jak zbyt szybko topniejący śnieg? (Jednak po kilku dniach złośliwy esemes od znajomego: „Naprawdę nie wiem, co ci się podobało w tym Jednocześnie, że piszesz z tego recenzję…”).
Po spektaklu wsiadam do metra. Tępo wpatruję się w jeden z zawieszonych w wagonie ekranów i czytam kolejne newsy serwisu informacyjnego. Doda pojawiła się na koncercie Nataszy Urbańskiej.
5-02-2014
Teatr Studio im. Stanisława Ignacego Witkiewicza w Warszawie
Jewgienij Griszkowiec
Jednocześnie
przekład: Agnieszka Lubomira Piotrowska
reżyseria: Łukasz Garlicki
scenografia: Anna Czarnota
muzyka: Jacek Jędrasik
projekcje: Marcin Kaliński
obsada: Łukasz Simlat
premiera 24.01.2014
Oglądasz zdjęcie 4 z 5
Powiązane Teatry
![Logo of Teatr Studio im. Stanisława Ignacego Witkiewicza](https://cdn.prod.website-files.com/674247043b5699e4f3d18d17/678ea6f625001b253f93a791_327_172x106.avif)
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Suspendisse varius enim in eros elementum tristique. Duis cursus, mi quis viverra ornare, eros dolor interdum nulla, ut commodo diam libero vitae erat. Aenean faucibus nibh et justo cursus id rutrum lorem imperdiet. Nunc ut sem vitae risus tristique posuere.