Jaracz w Jaraczu
Jeśli ktoś sobie nie radzi z odczuciem, że świat zmienia się za szybko, to osobie tej polecam Orkiestrę „Titanic” w Jaraczu. To spektakl, jakby czas się zatrzymał. I to dobre kilka dekad temu. Powstałe w ramach programu aktorskich inicjatyw przedstawienie miało być – domyślam się – komentarzem do sytuacji Jaracza, lecz – niechcący – stało się opowieścią o jej źródłach.
Napisany niemal ćwierć stulecia temu dramat Christa Bojczewa, swoją drogą historyczny sukces bułgarskiego teatru (ponad sto inscenizacji na kilku kontynentach), to typowy utwór z Europy Środkowej doby transformacji: przesiąknięty nostalgią za przeszłością „wielkich pytań” i niechęcią do współczesnej miałkości. W kółko i w dobrej wierze powtarza się, że to taki bułgarski Beckett, jakby zapominając, że kopia, zwłaszcza zrobiona poniewczasie, to najwyżej popis prowincjonalizmu. Zamiast tęsknić za anonimową ponadczasowością arcydzieł, wolę na Orkiestrę „Titanic” spojrzeć jak na dokument epoki – wypowiedź bułgarskiego inteligentna, który utyskuje, że urodził się w złym miejscu i za późno, by skorzystać z przemian. Tylko w ten sposób da się dziś obronić ten tekst. Co wcale nie upoważnia do wniosku, że warto jeszcze ten utwór wystawiać.
Wszystko sprowadza się tu do konstatacji, że nie każdy zdążył wsiąść do pociągu z napisem „lepszy świat”, choć trudno powiedzieć, czy bardziej chodzi o przenośnię, czy może o dosłowność. Bo w dramacie naprawdę mamy zapyziałą stacyjkę kolejową, na której czworo bohaterów, niedostosowanych do życia, oczekuje na zatrzymanie się ekspresu. Mają jakieś tam pomysły na przyciągnięcie uwagi maszynisty, coś sobie zaplanowali na dostanie się do wagonów, ale… Pociągi, jak się nie zatrzymywały, tak się nie zatrzymują, pędząc w siną dal. Po jakimś czasie na stacji pojawi się prowincjonalny magik, mamiąc kilkoma sztuczkami niczym obietnicą, że odczaruje te nieudane życia, ale nadziei wystarczy tylko na kilka chwil i wszystko wróci do normy.
Christo Bojczew, pisząc swój dramat, nie silił się na dokumentalną diagnozę – brzydził się zresztą tymi nurtami dramatopisarskimi, które nazwano wkrótce nowym realizmem czy brutalizmem. Ze wszystkich sił zdawał się krzyczeć, że teatr to nie reportaż, lecz powinno w nim chodzić o prawdy wyższego rzędu. W rezultacie dostajemy – nieznośną dziś – pretensjonalną abstrakcję. Z klaunów, którymi są postacie z tej Orkiestry, musimy siłą woli i wyobraźni robić jakichś przedstawicieli walki o największe ideały. Okrutnie to nieznośne i nieprawdziwe. Pachnie tu pomysłem na teatr z czasów, zanim jeszcze Bojczew nauczył się alfabetu (ach, ten Beckett, po którym już nic wielkiego nie stworzono…) i jedyną diagnozą rzeczywistości jest konstatacja, że świat zszedł na psy. Nieważne, czy teraz, czy ćwierć wieku temu. Spsienie świata to stan umysłu towarzyszący – niektórym – od czasów Adama i Ewy. Najpierw objawia się Orkiestrami „Titanic”, a później – wrzodami na żołądku.
Pisałem wcześniej o moich domysłach: że decyzja aktorów, by zrobić ten spektakl, była najpewniej komentarzem do sytuacji Jaracza – teatru, który kiedyś (swoją drogą dawno, też jakieś ćwierć wieku temu) uchodził za jedną z najważniejszych scen w Polsce, a dziś właściwie wypadł z teatralnego obiegu. Jakby sprzed nosa uciekł mu ten sam pociąg (a potem kolejny i kolejny), który ucieka sprzed nosa bohaterom Bojczewa. Jaracz, który nie załapuje się na pociąg teatru pokolenia martensów. Jaracz, który nie załapuje się na pociąg teatru społecznego. Jaracz, który nie załapuje się na pociąg młodszych zdolniejszych. I tak dalej, i tak dalej. A teraz jeszcze Jaracz, którego dopadło partyjne sterowanie. Tylko że język, za pomocą którego opowiada się tę historię, jest właśnie tym językiem, przez który Jaracz znalazł się właśnie w takiej sytuacji, w jakiej się znalazł.
Pięcioro aktorów odgrywa tu przejaskrawione etiudki polegające na robieniu ekspresjonistycznych min, zakończonych prędzej czy później zadumaniem, jakby chodziło o Pierrota szukającego załzawionym wzrokiem srebrzystej poświaty Księżyca. Niby żartuje się tu z cyrku i cyrkowego popisu (dla własnych potrzeb reżyser nazwał to zapewne dystansem do odgrywanej postaci), ale robi się to za pomocą takiego wyobrażenia teatru, jakby służył on właśnie temu samemu, co cyrk: robieniu rzeczy dziwacznych. Ponieważ wszystko jest poważne, to scena udaje szarą i odrapaną, i ponieważ ma być metafizycznie, to aktorzy mają makijaż gruby niczym tragediowa maska. Gdyby chociaż to miała być autoparodia – opowieść o tym, jakim teatrem pod wpływem długiego ciągu złych decyzji i równie złych zaniedbań stał się Jaracz… Nic z tego; domyślam się, że to jest raczej opowieść o tym, jak wyjątkowe rzemiosło można zobaczyć na tej scenie, ale już bez postawienia sobie pytania, dlaczego w innych teatrach – tych, których pociągi nie zatrzymują się na tutejszej stacyjce – tego typu wyjątkowości zobaczyć się nie da. Twórcy tego spektaklu naprawdę sprzedali duszę Bojczewowi i jego jedynej diagnozie świata – tej, że zszedł na psy. A raczej nie diagnozie, tylko stanowi umysłu.
Co piszę ze smutkiem, gdyż – by pozostać przy kiczu kolejowej metafory – nie widać światła na końcu tego tunelu. Bo z czym w dzisiejszym teatrze da się porównać to przedstawienie? Na której z ważnych scen dałoby się znaleźć miejsce na tę Orkiestrę? Nie wiem, naprawdę nie wiem. Oczywiście nie oglądam wszystkiego i wszędzie. Siłą rzeczy najlepiej znam te teatry, o których się pisze oraz mówi – tam jeżdżę najczęściej. Własnych odkryć mam niewiele. I nie wiem gdzie, poza Jaraczem, dałoby się zobaczyć takiego Jaracza.
05-07-2023
Teatr im. Stefana Jaracza w Łodzi
Christo Bojczew
Orkiestra „Titanic”
przekład: Hanna Karpińska
reżyseria, opracowanie muzyczne: Mariusz Siudziński
scenografia: Grzegorz Nowak
ruch sceniczny: Tomasz Dajewski
przygotowanie wokalne: Izabela Połońska
iluzjonista: Marek Corelli
reżyseria światła: Łukasz Schwiperich
inspicjentka, suflerka: Ewa Wielgosińska
obsada: Mikołaj Chroboczek, Robert Latusek, Mariusz Siudziński, Mariusz Słupiński, Elżbieta Zajko
premiera: 18.02.2023
Oglądasz zdjęcie 4 z 5
Powiązane Teatry
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Suspendisse varius enim in eros elementum tristique. Duis cursus, mi quis viverra ornare, eros dolor interdum nulla, ut commodo diam libero vitae erat. Aenean faucibus nibh et justo cursus id rutrum lorem imperdiet. Nunc ut sem vitae risus tristique posuere.