Jaja i patriarchat

aAaAaA

Wiem, wiem. Tekst powinien być konkluzywny. Po jego lekturze czytelnikowi powinien nasunąć się jakiś nieodparty wniosek, powinien się wzbogacić duchowo, a przynajmniej nabrać chęci do życia.

Paulina Młynarska wspominała niegdyś, że jej tata – jedyny, wspaniały Wojciech Młynarski – stawiał im tego typu wymagania od dziecka. Kiedy, mając cztery lata, rozpoczęła snuć jakąś długą i zapewne ważną dla małego dziecka opowieść, słuchał jakiś czas cierpliwie, a potem ponaglał: „Puentuj, puentuj!”.

Tym razem jednak trudno mi będzie napisać tekst spuentowany, bo jakoś po zgromadzeniu rozmaitych źródeł i zapoznaniu się z bogatą dokumentacją mam więcej pytań niż odpowiedzi.

Zacznę od źródeł nietypowych, ale istotnych.

Ponieważ mój ukochany wnuk Antoni ukończył właśnie cztery lata – jestem na bieżąco z serialami dla małych dzieci (takimi jak, na przykład, bardzo popularny: Świnka Pepa) i przedstawianymi w nich obrazami rodziny. Trend jest wyraźny. Mama jak mama. Dziadkowie jak dziadkowie, ale tata obowiązkowo musi być fajtłapą, nieudacznikiem i przygłupem…

Dziadek jeszcze czasem coś naprawi, zasadzi, pokaże.

Tata jest matołkiem, który nie umie trafić do celu, wkręcić żarówki czy naprawić kranu. Za co się nie zabierze, to spaskudzi.

Tata to postać komiczna, pogubiona w świecie, bezradna. Niegroźna, ale i mało potrzebna.

Nawet z GPS-em nie trafia do celu.

Przez zasłony infantylności przebija się protekcjonalne, majaczące w tle słowo „dawca”.

Rodzina. Dobrze, ale jaka? Windsorowie wydają się mocno patologiczni, Kiepscy wydają się patologiczni, co więcej – Windsorowie bardziej perwersyjnie okaleczają.

Gdzie sytuuje się wzorcowy model, upragniony przez ministra Czarnka model normalności –trudno powiedzieć.

Psychoanaliza rzuciła cień nawet na najbardziej, wydawało by się, naturalne relacje rodzinne, a na przykład Elfride Jelinek oskarżanie swojej matki o wszelkie zło, które dramatycznie okaleczyło córkę, zamieniła w bogate źródło inspiracji.

Pytanie, czy gdyby jej mama była lepsza, Elfride dostałaby Nobla, zostawmy bez odpowiedzi.

Chyba mało jest rodzin, w których wszyscy równomiernie się kochają, wspólnie zbierają na niedzielne muzykowanie, a cierpliwość i tolerancja wszystkich wobec wszystkich jest na tym samym poziomie.

„Wszystkiego, co się szczęściem zwie!” – pisano na wielkanocnych kartkach pocztowych. Pani Dulska heroicznie poganiała pana Dulskiego – duchowego antenata tatusia świnki Pepy.

Samców alfa z Casablanki czy W samo południe nie ma. Nawet Karmazynowego pirata zastąpił pajacowaty kapitan Jack Sparrow, a słowo „mężczyzna” brzmi jakoś ironicznie.

Jedyna pochwała męskości, jaką ostatnio dało się słyszeć, pochodziła z telewizji białoruskiej i została wygłoszona przez Romana Protasiewicza. Powiedział on, że Aleksandr Łukaszenka „ma żelazne jaja”.

I że on go podziwia.

Ta pochwała męskości wydaje się być jednak wyrwana z kontekstu i odrobinę nieautentyczna.

Skoro już mowa o jajach, to nie sposób pominąć szczegółowo przedstawionej w przedmowie do Intrygi Petera von Matta problematyki podrzucania kukułczych jaj.

Samiec kukułki pozoruje atak na gniazdo innego gatunku ptaków: świergotek, pliszek, pokrzywek, gąsiorków lub trzciniczek. Gatunków tych ptaków prowokowanych przez samca-pozoranta jest około dwudziestu.

Samiec odciąga gospodarzy od ich gniazda, a samica tymczasem podkłada im dodatkowe jajo.

I tu informacja zaskakująca i zastanawiająca z punktu widzenia estetyki. Jajo jest zwykle podobne do tych, które są już w gnieździe.

Zazwyczaj trochę większe ale upodobnione kolorem i deseniem do jaj gospodarzy.

Skąd i w jaki sposób samica kukułki orientuje się, jaki wybrać deseń, pozostaje tajemnicą matki przyrody.

Zdarzenie to zmusza nas do głębokiej refleksji nad naturą talentu w ogóle, który – jak widać – może być organiczny, choć zapewne nie do końca uświadomiony.

Reszta jest już dobrze znana – kukułcze jajo wykluwa się wcześniej, wyrzuca z gniazda jaja gospodarzy, wystawia dziób po jedzenie, dorasta i zabiera się za szukanie swojego partnera, z którym znów będą uprawiać „pasożytnictwo lęgowe”, bo tak się to fachowo nazywa. I tak przez miliony lat.

Podobną technikę co kukułki stosują również kacyki grubodziobe, ale jak to kacykom, zwłaszcza grubodziobym, takie zachowanie uchodzi bez konsekwencji medialnych.

Interesującym zagadnieniem jest też porozumienie kukułek. „Ty ich zagadaj, a ja im podłożę to jajeczko”. Samiec musi mieć chyba jakieś polecenie od partnerki, w którym momencie ma udawać groźnego krogulca. „Jestem gotowa, robimy sobie te jaja”.

W każdym razie rola samca bywa rozmaita.

Nie mówmy już o przyrodzie, w której przykładów na różnorodne pozycjonowanie samca można znaleźć zatrzęsienie – bo to i trutnie, i właściciele haremów, i ofiary modliszek, i koniki morskie pełniące rolę matki – ale i w ludzkich kulturach samce zachowują się rozmaicie. Na ogół rzeczywiście dość głupio.

Tak się złożyło, że kryzys patriarchatu przypadł akurat na początek dwudziestego pierwszego wieku.

Nie ulega wątpliwości, że sytuacja jest wkuriozalna (wymyśliłem to słowo i nie zawaham się go użyć).

Nagle wszyscy się zorientowali, że z rolami kulturowymi coś jest nie tak.

Równość płci to postulat ze wszech miar słuszny i im szybciej uda się doprowadzić do pełnego równouprawnienia, tym lepiej.

Pyszałkowate chamstwo samców alfa już od dawna zasługiwało na obśmianie.

Pojawia się jednak pytanie, jaki wzorzec osobowy zasugerować młodym, silnym i pełnym energii mężczyznom, aby nie zamienili się we sfrustrowanych tatusiów, cynicznych karierowiczów, marnych intrygantów lub rodzinnych dyktatorków. Nie mówiąc już o tłustawych nieodpowiedzialnych pijaczkach, agresywnych domowych sadystach czy pełnych lizusostwa i pozbawionych szacunku dla prawdy politykach. Jaki wzorzec mężczyzny chcemy propagować, zostawić go w spadku wnukom?

Robert Lewandowski się oczywiście nadaje na bohatera naszych czasów, ale jego umiejętności są wyjątkowe, rzadkie i specyficzne.

A poza tym? Testosteron buzuje, energia szuka ujścia, intelekt nie nadąża za emocjami, a wzorców brak. Te stare wzorce, w których znaczącą rolę odgrywał honor, zostały mocno zdeprecjonowane (na przykład nikt nie składa dymisji z tak nieistotnego powodu, jak udowodnione złodziejstwo lub przekroczenie uprawnień). Myślę, że podobnie kryzysowa sytuacja przed milionami lat doprowadziła rodziny kukułek do pasożytnictwa lęgowego. „ Z tym matołkiem gniazda nie da się założyć” – myśli samica – „wystarczy, że pomacha trochę skrzydłami, a potem niech spływa”.

„Więc proszę nie rób z tata- tadarata, wariata, / Idiotki nie rób z ciotki, ani z mamy –panoramy” – śpiewała przed wojną Mira Zimińska piosenkę Tuwima. Bo jednak, jak zawsze, teatr wyczuwa trendy społeczne.

Rodzina na swoim. Patriarchat skompromitowany doszczętnie, choć nadal robi miny . Coś pomiędzy Duce a naszym prezydentem.

Jak żyć, tatusiu-świnko, jak żyć?

No i żadnej puenty nie będzie.

14-07-2021

Oglądasz zdjęcie 4 z 5