A, B, C

Wzór na pole trójkąta, reż. Jan Hussakowski, Nowy Teatr im. Witkacego w Słupsku
aAaAaA
Wzór na pole trójkąta

Obiecałem sobie, że do odmrożonego teatru wejdę bez epidemicznych okularów. Nie będę wypatrywał doraźności ani badał wpływów maseczki na percepcję widza. I chociaż Jan Hussakowski, reżyserując sztukę Michała Zdunika, też nie stara się jej pandemicznie aktualizować, to trudno przejść obojętnie obok słów C (Wojciech Marcinkowski): „Teraz to każdy jest mądry, po tych wszystkich dniach przeżytych, i możesz sobie pierdolić, że wiedziałaś, co będzie, a kurwa nikt z nas nie wiedział”. Nie wiedziały więc ani A (Monika Kulczyk), ani B (Monika Janik) – kobiety, które żyją w poliamorycznym związku z C. Nie wiedział też żaden z widzów. A to, co we Wzorze na pole trójkąta najbardziej niepokojące i jednocześnie bliskie rzeczywistości, to fakt, że te dni, choć przeżyte, to wcale nieskończone, więc nadal trudno wyciągnąć z nich wnioski. 

Wzór… to przykład teatru, którego centrum stanowi słowo. Świat wyłania się tu z języka i w języku wyczerpuje. Hussakowski skupia się na tekście i ogranicza teatralne chwyty. W przypadku gęstości i wagi kwestii, które padają ze sceny, wydaje się to zrozumiałe, jednak ciężar operacji spada na barki aktorów, a ci radzą sobie z nim różnie. Im częściej się potykają, tym wyraźniej chwieje się cała konstrukcja. Tak zdecydowane osadzenie jej w tekście nie dziwi również dlatego, że autor sztuki i jej reżyser dobrze się znają, niejednokrotnie już współpracowali – w różnych zresztą konfiguracjach (reżyser Wzoru… bywał na przykład aktorem w przedstawieniach autora dramatu).

***
Akcja Wzoru… rozgrywa się w niedomkniętej, niepewnej rzeczywistości. To świat końca, który zamiast kresu przynosi pętlę i kolejny początek. Trójka bohaterów spiera się, czy poza nimi istnieją jeszcze jacyś ludzie. Bywają o tym przekonani, gdy zwracają się bezpośrednio do publiczności, innym razem wbijają wzrok w widownię na dowód, że są sami. To jednocześnie koniec i początek świata, który rodzi się z fal rzucanych przez projektor na wyściełaną poduszkami podłogę i ekrany ustawione w tyle sceny (za scenografię i kostiumy odpowiada Agata Stanula). Raj z pierwszymi i zaświat z ostatnimi ludźmi zamkniętymi w trzydziestometrowym mieszkaniu z łóżkiem z Ikei. Napięcie pomiędzy tym, co mityczne i święte, a tym, co prozaiczne i ordynarne, wydaje się podstawowym wyzwaniem, z którym mierzą się twórcy przedstawienia ze słupskiego Nowego Teatru. Wychodzi im to raz lepiej, raz gorzej. Bohaterowie w dialogach i monologach, które szczelnie wypełniają spektakl, są na zmianę trywialni i uduchowieni. W tym pierwszym celuje C, w drugim A. W rozmowach odbijają się od codziennej wulgarności do poetyzowania. Religijna refleksja nie jest jednak owocem teologicznych czy filozoficznych studiów, a produktem przypadkowo złowionych bodźców. Impulsów nie dostarcza Biblia, a Discovery Channel. Arcypoważne, archetypowe i apokryficzne historie twórcy zderzają z tym, co błahe. Szukają też humoru. Komediowość jawiąca się jako niewypał w scenie wizyty bohaterów w hotelu, wybucha w groteskowym kursie z pozycji seksualnych, które można przyjmować w parach lub trójkącie.

Ten moment był dla pokazu na scenie warszawskiego Teatru Studio (w ramach Festiwalu Nowe Epifanie) przełomowy. Aktorzy, jak gdyby zbudowani pozytywnym odbiorem publiczności, w dalszej części radzili sobie znacznie lepiej z pułapkami patosu tkwiącymi w tekście. Refreniczne pocałunki były coraz dalej od niezręcznej sztuczności, a coraz bliżej wpisanej w nie namiętności. Erotyka we Wzorze… to przestrzeń przynależąca jednocześnie do sacrum i profanum. Chrześcijański Bóg jest dla bohaterów podstawowym punktem odniesienia, ale zbawienia szukają w apokryficznej wersji historii o Adamie, Ewie i Lilith, która zamienia się w węża, niszczy pierwotny układ trójcy i wprowadza śmierć. Nie jest to więc przestrzeń nauczania Kościoła, lecz mitu. Zdunik, który poza dramatopisarstwem para się także teatrologią, w swojej Teorii dramatu postsakralnego proponuje analizę polskich sztuk w kategoriach sakralności i postsakralności – zwracając uwagę, że ta druga jest już historyczna i skończyła się na Kartotece rozrzuconej Tadeusza Różewicza. Tymczasem obydwie zdają się pomocne w czytaniu Wzoru…. Znajdziemy w nim zarówno fundamentalną dla dramatu sakralnego obecność (choć niepewną) sacrum, jak i „wypowiadanie własnej podmiotowości i jej rozpadu”, co według Zdunika charakteryzuje dramat postsakralny.

Na tytułowym polu toczy się bitwa miłości z grzechem. Poliamoryczny związek, który zbudowali bohaterowie, jest dla Zdunika i Hussakowskiego przestrzenią rozważań nad nienormatywnymi modelami rodziny, wolnością w miłości, feminizmem i patriarchatem, ale i rolami Boga oraz człowieka, który usiłuje odnaleźć w sobie stwórcę. Znajduje go w prokreacji, dlatego też A sakralizuje krew menstruacyjną, a jej słowa wzmocnione pogłosem i czerwienią wizualizacji wybrzmiewają z mocą proroctwa bądź rytualnego zaklęcia. Dlatego też ciało Chrystusa bohaterowie odnajdują nie w monstrancji na procesji Bożego Ciała, a w abortowanym płodzie. Jednocześnie cała trójka pozostaje spętana chrześcijańską wizją, w której seks jako następstwo grzechu pierworodnego jest przede wszystkim brudny. Adam i Ewa odrzuceni przez Boga odkrywają miłość fizyczną po to, by pokonać śmierć – sprawiają, że „Bóg staje się im niepotrzebny”. Równym stwórcy czyni więc człowieka płodność, zarówno ta instynktowna i zwierzęca, jak i ta cywilizacyjno-technologiczna, wynikająca z rozwoju medycyny i genetyki. A, B i C chcą dziecka, które łączyłoby DNA całej trójki, a którego narodziny stają się możliwe (przynajmniej w teorii) dzięki nowym odkryciom naukowym. Pole trójkąta jako kraina jednoczesnego życia i śmierci, sprzyjając prokreacji, nie może sprzyjać narodzinom, dlatego A po zajściu w ciążę dokonuje aborcji. Rola B i C w tym zdarzeniu jest dwuznaczna. Wsparcie ustępuje wymuszeniu, troska zazdrości, miłość nienawiści. Relacja się rozpada jak wszystko w tej międzyludzkiej przestrzeni.

***
Wzór… nie poddaje się interpretacji, w której artyści stają po którejś ze stron domyślnego konfliktu sacrumprofanum, ludzkie – zwierzęce czy naturalne – nienaturalne. Są jednak pewne stałe, których nie podważają – płeć i prawo krwi. Rodzina, czy to z dwojgiem, czy trojgiem rodziców, jest możliwa jedynie w sytuacji, gdy potomek będzie zaspokajał potrzebę unieważnienia Boga wszystkich zainteresowanych. Bohaterowie, budując trójkąt i likwidując dychotomie, nie osiągają szczęścia, nie odnajdują apokryficznego raju. Punkt kryzysowy, czyli naturalne poczęcie zamiast medycznej procedury i wynikająca z niego katastrofa są dowodem na nieskuteczność nowego, lepszego modelu, który A, B i C próbowali wdrożyć w życie. Okazuje się bowiem, że model wcale nie jest nowy i cały czas opiera się na biologicznej reprodukcji. Czy to jednocześnie dowód na przewagę pary nad trójkątem? Kłopot w tym, że B i C zdecydowali się na związek z A właśnie dlatego, że popsuła się ich (tradycyjna) relacja. Tę usterkę zabrali ze sobą do kolejnego związku. Jakkolwiek nie rozwiązywalibyśmy tego działania, wynikiem jest dezintegracja. Jej następstwem – destrukcja. Inny scenariusz jest jednak możliwy do wyobrażenia. Wymagałby on od bohaterów przezwyciężenia samych siebie. Uznania, że dziecko (D) byłoby czymś więcej niż sumą A, B i C. Jednakże D – co oczywiste – we wzorze na pole trójkąta się nie mieści.

22-07-2020

Nowy Teatr im. Witkacego w Słupsku
Michał Zdunik
Wzór na pole trójkąta
reżyseria: Jan Hussakowski
scenografia, kostiumy: Agata Stanula
obsada: Monika Janik, Monika Kulczyk (gościnnie), Wojciech Marcinkowski
premiera: 27.06.2020

Wzór na pole trójkąta, reż. Jan Hussakowski, Nowy Teatr im. Witkacego w Słupsku
Wzór na pole trójkąta, reż. Jan Hussakowski, Nowy Teatr im. Witkacego w Słupsku

Oglądasz zdjęcie 4 z 5

Powiązane Teatry

Logo of Nowy Teatr im. WitkacegoNowy Teatr im. Witkacego

Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Suspendisse varius enim in eros elementum tristique. Duis cursus, mi quis viverra ornare, eros dolor interdum nulla, ut commodo diam libero vitae erat. Aenean faucibus nibh et justo cursus id rutrum lorem imperdiet. Nunc ut sem vitae risus tristique posuere.