Klakierzy na etacie
Pierwsza scena Francji, Comédie Française, w roku 1860 wprowadziła jako oficjalną, etatową, instytucję klakierów. Ich szef pobierał 100 franków gaży miesięcznej, otrzymywał 30 biletów na każdy spektakl (od 1-8 franków płacono ówcześnie za miejsce) oraz drobne łapówki od aktorów. Biorąc pod uwagę, że reakcja publiczności w teatrze ma podobny charakter do reakcji łańcuchowej w bombie atomowej, zdalne sterowanie wybuchami entuzjazmu, okrzykami uwielbienia tłumu, kaskadami oklasków nie było zajęciem tak zupełnie pozbawionym sensu.
Samotność długodystansowca, czyli Hamlet
Jean Louis Barrault napisał kiedyś, że rolę Hamleta można porównać do lekkoatletycznego biegu na długim dystansie – w jednym i drugim przypadku zbytni, niekontrolowany wysiłek na początku wywołać musi kryzys „spuchnięcia” na finiszu. Przyznał, że sam grając Hamleta tracił po każdym wieczorze kilogram na wadze.
Wrażenia i wspomnienia młodej teatromanki cz. 2
Szłam wczoraj do teatru na Nie-Boską komedię z uczuciem zupełnej niepewności, bo uscenizowanie takiej rzeczy wydawało mi się przeciwne wszelkim zasadom literackim, choć osobiście cieszyłam się na nie i byłam ciekawa. Ale po prostu bałam się, że to będzie nudne…
Wrażenia i wspomnienia młodej teatromanki
O, jakże ożywczą dla człowieka zakopanego w tysiącznych zabiegach, przykrościach i małostkach codziennego życia jest taka kąpiel wielkiej poezji, jaką mieliśmy wczoraj na Dziadach. Jaka magiczna moc podnoszenia i leczenia leży w tej poezji.
Teatr przeciwko dramatowi, czyli walka o pozory
Nie ma jednego, dwu, trzech rodzajów teatru — jest ich, wbrew niektórym, ilość nieskończona. Nie ma jednego, dwu, trzech sposobów wykorzystania dramaturgii w teatrze. Donikąd prowadzi droga wzajemnych oskarżeń. Może miast pytać, czy i w jakim stopniu reżyser „x” wierny jest autorowi „y”, należy zadać pytanie, czy jest wierny sobie.
Moje wspomnienia (fragment)
„Pokażę pani coś dziś wieczorem, a potem pomówimy". I wieczorem zawiózł mnie do lokalu, w którym było tłoczno i gwarno: mała salka, a w niej urządzony amfiteatr, którego ostatni rząd sięgał prawie sufitu, scena na poziomie pierwszego rzędu, wszystkie miejsca zapełnione. Stanisławski posadził mnie na swoim wolnym krześle, a sam umieścił się gdzieś w kącie za portierą, co zresztą jak mi opowiadano potem, czynił często, znienacka zjawiając się w „Studio”.
Zaczęło się przedstawienie
Zaczęło się przedstawienie – raczej potworna msza szaro-zielona (koloru suchotniczej flegmy) do nieznanego bóstwa ni to złego, ni dobrego, ale za to nieskończenie wszawego w swej pozornej, oszukańczej antytezie wszelkiej pospolitości.