Pan Benet i Dożywocie
Pan Benet i Dożywocie
Słuchanie Fredry nie jest prostą i banalną sprawą wieczoru spędzonego w teatrze. Ma się bowiem do czynienia nie tylko z dziełem sztuki, które wzrusza swoim pięknem, ale i z przedmiotem sentymentów tak osobistych, że tych parę godzin zmienia się w przeżycie o szczególnym uroku. To jakby odwiedziny rodzinnego domu, z każdym krokiem odzywa się szept wspomnień.
O krytykach
Panowie Pieńkowski i Rabski — piszemy podług alfabetu, aby wart był pałac Paca, a Pac pałaca – raz po raz absorbują się przyszłością polskiej literatury, wciąż coś mają do powiedzenia o „Lechoniach i Słonimskich”, o „futuryście polskim” Iwaszkiewiczu itp. Więc chociaż Bóg nam świadkiem, że nie znamy większej przykrości, niż pisać o czymś podobnym jak p. Pieńkowski lub p. Rabski, zaczepieni, czynimy sobie tę subjekcję, to mówiąc wyraźnie, cośmy dotąd mówili półsłówkami.
Kto to jest Erwin Axer
Kim jest Axer na tle naszego teatru współczesnego i co znaczy obecność Axera dla teatru naszego trzydziestolecia. Obracamy się ciągle wokół ogólników, epitetów, plotek i nazw lekkomyślnie różnym zjawiskom i ludziom nadanych — jak pies wokół nie własnego nawet, ale cudzego ogona.
Sprawa wdzięku
Ani Diderot, ani Goethe (a za nimi Brecht) w rozważaniach swoich nie biorą pod uwagę sprawy wdzięku. Jeden Stanisławski uwzględnia ten czynnik, obok innych środków oddziaływania aktorskiego, nie otacza go jednak ani szacunkiem, ani sympatią.
Ja, człowiek teatru
W ciągu ostatnich kilku miesięcy widziałem kilkadziesiąt warszawskich przedstawień teatralnych — wystarczająco dużo, by zacząć się tym zajmować. Plan Boży względem mnie samego jest zresztą taki, bym na koniec został człowiekiem teatru — dotąd tylko dlatego nie zdawałem sobie z tego sprawy, że nie dość dokładnie studiowałem plany Boże.
O publiczności
Zbyt często się krytykuje aktorów, zbyt mało zaś napada się na publiczność. Część winy za nieudolność i niemrawość widowiska spada zawsze na widzów, każdy bowiem z biletem do teatru kupuje prawo zarówno bicia oklasków, jak i wykonawców.
Burza w Teatrze Narodowym
Nie była to burza, ale deszcz, tzw. „kapuśniaczek”; mżyło to parę godzin, wyjść nie można było, a błoto się zrobiło takie, jakiego najstarsi ludzie w teatrze nie pamiętają.