Wskrzeszony zamęt przycichłej niezgody

Wycofałem się z zespołu scenarzystów piszących serial Artek. Zespół był rosyjsko-białorusko-polski, dwie autorki „stamtąd” i ja.

Persona Grata

Sandra Korzeniak gra Marilyn Monroe tak, jak gdyby przygotowywał ją do tej roli Lee Strasberg w Actors Studio w Nowym Jorku w tajemnicy przed Krystianem Lupą. Grasz zakochaną? Przypomnij sobie pierwszą miłość. Grasz kogoś, komu nie chce się żyć? Przypomnij sobie, jak zażyłaś (nomen omen) trzydzieści tabletek barbituranu i popiłaś szklanką whisky. Grasz nagą modelkę? Przypomnij sobie, jak po raz pierwszy zdjęłaś przed lustrem majtki.

Zrzędność i przekora: Boy to jest nasz ostatni…

W złą godzinę westchnąłem. MZ, przeczytawszy całe Dziady, postanowił je wystawić, również w całości.

Strefa Wolnego Słowa

Moja dawna koleżanka, niegdyś wnikliwa recenzentka teatralna, obecnie publicystka katolicka, stwierdziła niedawno na łamach tygodnika „Niedziela”, że po 10 kwietnia 2010 roku Szatan znacznie nasilił swą aktywność w Polsce.

Nowy gatunek

Gorzej, kiedy fragmentaryczność jest opowiadana przez fragmentaryczność. Wtedy, przyznaję, nie rozumiem nic.

Zrzędność i przekora: Wenus z patelnią

Wszyscy mówią: Strzępka, Strzępka – a ja nigdy Strzępki nie widziałem. Ani w całej okazałości, ani nawet w postaci przedstawienia.

Nasennik teatralny: Jęczą dzwony

Autor scenariusza Jacek Popiel wykorzystał Bolesława Śmiałego, którego pierwodruk z oficyny Anczyca otrzymujemy wraz z programem, oraz Skałkę, a także utwory Słowackiego i Karola Wojtyły, przez co spektakl staje się od razu publicystyką.

Nieobecny temat

Wygląda na to, że po klęsce Pocztu królów polskich Krzysztofa Garbaczewskiego Stary Teatr nie wróci już do idei odbywających się pod tym samym tytułem spotkań młodych reżyserów z historykami, których efektem były minispektakle laboratoryjne próbujące pokazać jakiś fragment z naszych dziejów, również tych przedmickiewiczowskich.

Diariusz tumultu w Wólce Biskupiej

Mój przyjaciel Michał Merczyński, człowiek, którego energia napędzała 24 edycje festiwalu, któremu przez 20 lat pomagałem w roli dyrektora artystycznego, pod naciskiem władz miasta, policji lub samodzielnie podjął złą i przedwczesną decyzję. Nie można poddawać się na samą wiadomość, że nieprzyjaciel ogłosił mobilizację. Trzeba przynajmniej stanąć z nim oko w oko. Walczyliśmy o wolność, żebyśmy mogli być mniej odporni na przemoc. Ale z wolności należy korzystać. I raz na 25 lat zmobilizować się w jej obronie. Takie opinie wygłaszam w wywiadzie dla lokalnej edycji „Gazety Wyborczej”. Ukaże się oczywiście w piątek, dzień niegdyś dedykowany postom i umartwieniom.