“Klikając „Akceptuj”, wyrażasz zgodę na przechowywanie plików cookie na Twoim urządzeniu w celu usprawnienia nawigacji na stronie, analizy jej użytkowania. Zapoznaj się z naszą Polityką Prywatności, aby uzyskać więcej informacji.”
Spektakle o przymusowej żydowskiej emigracji z Polski w 1968 roku, dające świadectwo, że mierzymy się z dzisiejszym wstydem i hańbą sprzed pięćdziesięciu lat, nie są i nie mogą być żadnym zadośćuczynieniem.
Powieść Kafki, która w intencji miała być zawoalowanym fantastycznym, zdeformowanym autoportretem pisanym z masochistyczno-sadystyczną wolą upokorzenia siebie, czyli bohatera, staje się dzięki Lupie wehikułem odsłaniania.
Czesko-wrocławski spektakl z premedytacją ucieka od ciemnego rdzenia tego ostatniego utworu Szekspira. Jest absurdalną grą w szekspirowskie skojarzenia, tłumaczeniem sztuki na język teatru, trików i machin.
Studio Hrdinů w Pradze, Teatro Arena del Sole w Bolonii i Maxim Gorky Theater w Berlinie. W trzech różnych europejskich krajach do teatru wybrali się ludzie podobnie sytuowani, wykonujący zbliżone zawody.
Obserwuję dziwny obyczaj repertuarowy na wielu polskich scenach działających w mniejszych ośrodkach. Otóż zapowiadane z hukiem nowe przedstawienie znika z afisza na miesiąc, dwa, bywa, że i trzy.
Szekspir mniejszy to Szekspir lokalny, ale nie byle jaki. Szekspir – święto teatru małej społeczności. Szekspir, którym sprawdza się jakość zespołu. Widziałem ostatnio trzy takie przedstawienia szekspirowskie mniejsze. W Tarnowie, Olsztynie, Bydgoszczy.